Okazuje się, że zima to świetny czas na zabawy z końmi :) Dziś było super, śnieg, mróz, ale nie zmarzłam. Dżamal bardzo ucieszył się na mój widok, sam podszedł i wsadził łeb w kantar - nudzi się chyba na małym padoku, jak zresztą reszta stada, która miała ochotę również pójść się pobawić.
Poszliśmy sobie na pokryte śniegiem pastwisko, wzięłam z nami piłkę - Dżamal umie ją już nieźle kopać. Miejscami pod śniegiem były zamarznięte kałuże, więc koń szedł trochę niepewnie, ale wyraźnie podobała mu się wycieczka. Na bardziej pewnym gruncie postanowiłam go trochę poruszać, bawiliśmy się w travelling circles w kłusie (ja idę, a koń mnie okrąża), co jakiś czas zmiana kierunku - nad tym musimy jeszcze popracować, bo wychodzi bardzo różnie.
Doszliśmy do końca pastwiska i się zaczęło... Nie wiem czemu, ale w tamtej okolicy Dżamal zawsze dostaje małpiego rozumu, nakręca się, ma masę adrenaliny, zaczyna biegać i szarpać linę. Wystarczy niewiele, żeby wszedł w prawą półkulę, ale nie wydaje mi się, żeby cała sprawa wynikała ze strachu, może raczej lekkiej niepewności, która skutkuje takimi zachowaniami, zresztą sama nie wiem. Jakiś czas temu mi się w takiej sytuacji wyrwał, a potem galopował przez pięć minut jak szalony, szukając stada. Dziś jednak udało mi się go opanować (w głębokim śniegu trudniej szybko biegać), trochę go uspokoiłam, ale o okrążaniu nie było mowy. Dopiero, jak przeszliśmy bliżej stajni, uspokoił się i nie było już problemów. Poćwiczyliśmy trochę chody boczne bez płotu - wychodziły zaskakująco dobrze.
Potem znów bawiliśmy się piłką, chciałam, żeby Dżamal nauczył się kopać ją do mnie. Parę razy się udało, ale raczej przez przypadek :) Potem turlałam piłkę po koniu i nie robiło to na nim szczególnego wrażenia. W końcu wpadłam na pomysł, żeby go nauczyć przesuwania piłki tylnymi nogami, ale udało mi się tylko nakłonić go do lekkiego dotknięcia. Staram się robić różne ćwiczenia, które będą zwiększały jego pewność siebie wokół tylnych nóg i jest coraz lepiej. Później wpadłam na pomysł, żeby poprosić Dżamala o chody boczne nad piłką. Raz prawie się udało - mam wrażenie, że koń doskonale rozumiał o co proszę, ale nie był wystarczająco pewny siebie, żeby to zrobić. Za to, kiedy prosiłam o chody boczne, zaczął naprawdę pięknie kopać piłkę! Podnosił wysoko nogę i kopał ją daleko i w prostej linii :) Zainteresował się nią też bardziej, zaczął ją ugniatać pyskiem i obwąchiwać.
Na koniec ćwiczyliśmy jeża na potylicy oraz na nosie. To drugie wychodziło tak sobie, bo głowa Dżamala wykonywała dużo efektownych manewrów, skrętów i tańców, żeby tylko nogi się nie cofnęły. Przez cały czas międlił jęzorem, trochę podobnie jak przy przeżuwaniu, ale jednak inaczej. Udało się go parę razy cofnąć - kiedyś wychodziło to bez problemu, teraz Dżamal bardziej kombinuje - może to w ramach testowania mnie :)
Przed odprowadzeniem na padok wyczyściłam mu jeszcze kopyta - podaje ładnie wszystkie cztery i grzecznie stoi, jestem z niego bardzo dumna (i z siebie też, bo boję się robienia czegokolwiek przy końskich nogach).