wtorek, października 25, 2011

Przerwa

Ostatnio byłam chora, więc nie byłam u Dżamala przez 2 tygodnie. Od razu odbiło się to na naszej relacji - zabieranie go z pastwiska trwało dłużej i nie był szczególnie chętny, żeby ze mną iść. W ogóle nastrój mu nie dopisywał, wydawał się niespokojny, cały czas się rozglądał i był niepewny siebie. 

Na początek zaczęliśmy od okrążania. Na kole leżał drąg oraz niska przeszkoda z opon. Całkiem nieźle wychodziło nawet pokonywanie tych przeszkód podczas okrążania, Dżamal co prawda zatrzymywał się przy oponach, ale po chwili przez nie przechodził. Później jednak zaczął uskuteczniać swoją zwykłą strategię, czyli parkowanie przy oponach. W związku z tym odangażowałam mu zad i prosiłam o chody boczne przodem do nich. Zaczął machać głową i widać było, że jest gotowy do zaczepki. W związku z tym trochę pobiegaliśmy, koń ewidentnie miał nadmiar energii. Jednak nie byliśmy w takiej fajnej harmonii jak poprzedni, było dużo nieporozumień. Dwa razy zaplątał mi się w linę i odbiegł. Podczas okrążania przez większość czasu lina była napięta, Dżamal cały czas próbuje dryfować w kierunku różnych zabawek i zajmować się niemi, zamiast myśleć o środku koła. W dodatku traci równowagę i nie idzie równym rytmem. Były momenty, kiedy się trochę rozluźniał i miałam luz na linie, ale to raczej wyjątki. Robiliśmy tez schemat spadającego liścia i "s-ki", wychodziły dla odmiany bardzo dobrze.

Później wzięłam go do roundpenu i zdjęłam halter. Zdawałam sobie oczywiście sprawę, że jeśli na linie nie ma między nami porozumienia, to tym bardziej nie zadziała ono na wolności, ale chciałam zobaczyć różnicę. Po prostu kiedy mi coś wychodzi, nie potrafię tego tak do końca docenić, wydaje mi się, że może tak po prostu jest i właściwie każdy mógłby się tak pobawić z Dżamalem, nie czuję w tym mojej zasługi. Chciałam więc sobie udowodnić, że tak nie jest i że to, co udaje mi się czasem osiągnąć, jest wyjątkowe. Tak, jak się spodziewałam, zabawy szły tak sobie (co prawda udało mi się uzyskać jedno kółko w stępie bez prób wyjścia z roundpenu), więc po prostu usiadłam sobie na beczce i siedziałam. Dżamal zastygł bez ruchu, tylko rozglądał się za innymi końmi. Minęło kilka minut i w końcu do mnie podszedł, powąchał moją rękę, pogłaskałam go.

Później postanowiłam spróbować zabawy, o której mówiła na jednym z filmów Linda - czyli zawiązałam linę tak, jak wodze i przełożyłam jedną rękę nad grzbietem konia, w obu dłoniach trzymając "wodze". Prosiłam do o ruch, szłam tuż koło niego i starała się sterować przy pomocy linek. Na początku Dżamal był trochę zdezorientowany, ale udało nam się trochę tak pochodzić. Później znów się trochę poprzewieszałam, a koń poziewał - nie wiem czemu, ale zawsze jak go ustawiam do przewieszania się, to ziewa. W dodatku chętnie ustawia się tylko lewą stroną do mnie, zupełnie odmawia ustawiania się drugą stroną.

Na koniec weszliśmy jeszcze na podest, żeby zakończyć sesję miłym akcentem i zabrałam go na trawę. 

Zazwyczaj nie piszę o zabawach, które słabo nam się udały, bo jestem zniechęcona i nie chce mi się pisać. Tym razem jednak postanowiłam się trochę przełamać, bo w końcu każdy z nas ma lepsze i gorsze dni. Nie chciałabym tworzyć fałszywego obrazu, że mi wszystko wychodzi i zawsze osiągamy z Dżamalem sukcesy. Z dzisiejszego spotkania wyciągnęłam jednak coś cennego - doceniłam to, jak fajnie ostatnio wychodziły nam zabawy i wiem, do czego chcę dążyć.

poniedziałek, października 10, 2011

Zabawy na wolności

Dziś Dżamal bardzo chętnie podszedł do mnie na pastwisku. Najpierw go wyczyściłam, a później poszliśmy na padok. Po krótkiej rozgrzewce zabrałam go do roundpenu, gdzie zdjęłam halter. Zaczęliśmy od prostych rzeczy typu odangażowanie przodu i tyłu, cofanie itp., a potem wysłałam go na koło. Jak zwykle do tej pory nie szło to zbyt dobrze, bo koń co kawałek się zatrzymywał i kombinował, jakby tu wyjść z roundpenu, najlepiej w kierunku stada. Jednak przez większość czasu miał ucho skierowane na mnie i było trochę lepiej niż do tej pory. Mam nadzieję, że z czasem będzie bardziej skupiony na środku koła. Zresztą w okrążaniu na linie też nie wychodzi to idealnie - musimy nad tym jeszcze popracować, ale myślę, że to jedna z tych rzeczy, która poprawiają się, kiedy idą lepiej inne sprawy - czyli szacunek i ogólna relacja.

Dzisiejszym planem było nauczenie konia prowadzenia za grzywę. Oglądałam ostatnio filmik z Lindą, która uczyła tego Allure'a, więc spróbowałam tej samej metody. Założyłam mu na szyję savvy stringa (halterek zdjęty), żeby mieć jakąś "siatkę bezpieczeństwa" i złapałam kosmyk grzywy. Stosując fazy ciągnęłam go coraz mocniej za grzywę do przodu, a kiedy nie ruszał, wspomagałam carrot stickiem. Oczywiście oprócz tego podnosiłam energię. To samo z zatrzymywaniem się: energia + grzywa, potem carrot stick. Ogólnie zatrzymywanie wychodziło łatwiej niż ruszanie, poprzestałam na kilku próbach, kiedy wydawało mi się, że koń w miarę załapał o co chodzi - będziemy to powoli udoskonalać. Było dużo ziewania i przeżuwania. Zauważyłam, że właściwie zawsze, jak bawimy się w roundpenie, Dżamal bardzo dużo ziewa. Z jednej strony to dobrze - oznacza to, że się rozluźnia. Z drugiej jednak strony jest sygnałem, że zabawa tam powoduje w nim napięcie. Może wywieram za dużą presję?

Po zabawie w roundpenie pochodziliśmy jeszcze chwilę po placu, chwilę travelling circles z plandeką, wchodzenie na podest. Chciałabym nauczyć Dżamala wchodzenia na niego czterema nogami, ale póki co nie zrobiliśmy zbyt wielkich postępów. To samo tyczy się chodów bocznych nad beczką i skakania przez beczki - to takie sprawy, nad którymi chcę sukcesywnie pracować. I tak jest już znacznie lepiej jeśli chodzi jego o równowagę i świadomość własnych nóg, ale chciałabym mu jeszcze bardziej pomóc w tej kwestii.

Potem znów porobiliśmy trochę przewieszania się, tym razem z pomocą Anki położyłam się wzdłuż na grzbiecie Dżamala. Za pierwszym razem ześlizgnęłam się na jego drugi bok, ale nie zrobiło to na nim wielkiego wrażenia. Za drugim razem udało mi się chwilkę poleżeć. Było fajnie :) Sprawdziłam również jak jest z podskakiwaniem po obu stronach (w pozycji, z której będę kiedyś wsiadać) i nie było problemu. Powoli szykujemy się do wsiadania.

Na koniec poszliśmy na spacer. Zdecydowanie przyjemniej się "terenuje", kiedy odbywa się to po zabawach. Koń jest wtedy na mnie bardziej skupiony i zdyscyplinowany. Dziś w ogóle szedł bardzo dziarsko i dopiero w drodze powrotnej zaczął się paść - miałam wrażenie, że wcale nie chciał wracać. Kiedy odstawiłam go na padok, wrócił ze mną do bramy i patrzył za mną, aż zniknęłam za rogiem. Chyba podobało mu się dzisiejsze spotkanie :)

Na przyszłość postaram się mieć lepszy plan na całą sesję, dziś było trochę chaotycznie i to nie jest na dłuższą metę dobre. Pracuję w zasadzie już w trzech savvy, czyli z ziemi, z siodła i na wolności. Dlatego muszę wprowadzić w to jakiś porządek, bo inaczej się pogubię w tym, co właściwie robimy, na jakim jestem etapie i co chcę osiągnąć. Takie usystematyzowanie nie leży w mojej naturze, więc nie jest łatwo - co nie zwalnia mnie z obowiązku nieustającego samodoskonalenia :)

niedziela, października 02, 2011

Dobry kierunek

Zaliczenie L2 zmieniło dla mnie więcej, niż się spodziewałam - nie tylko jest dowodem na to, że idę we właściwym kierunku, ale również przywróciło mi wiarę w siebie. Poczułam, że naprawdę nauczyłam się czegoś przez ostatnie 3 lata i że udało mi się coś osiągnąć. Dało mi to dużo pozytywnej energii i chęci działania. W związku z tym postaram się nieco więcej pisać o naszych zabawach.

Na początek opowiem może o zabawie, którą proponuje mi Dżamal, ale której zasad do końca nie rozumiem. Zaczął to robić stosunkowo niedawno, być może nasza relacja już do tego dojrzała, może on jest już wystarczająco pewny siebie. W każdym razie kiedy bawimy się jakimś obiektem - np. beczki, drągi, pianki, podest - koń odczuwa magnetyczne przyciąganie w kierunku tego obiektu. Przyciąganie jest tym mocniejsze, im większą trudność sprawia mu wejście/przeskoczenie/dotknięcie obiektu. Na przykład kiedyś duży problem stanowiło przejście przez plandekę. Teraz, kiedy robimy sobie okrążanie i ja chodzę po całym padoku, Dżamala "ściąga" w pobliże plandeki i sam przez nią przebiega kłusem, bez żadnej mojej sugestii. To samo z beczkami - ma trudności ze skakaniem przez nie, parę razy mu się udało, ale to nadal duże wyzwanie. Kiedy tylko ma okazję, podchodzi do nich i "parkuje", nie chce za nic odejść, obwąchuje je, kopie nogą, turla, robi masę rzeczy, najwyraźniej próbując rozszyfrować tę przeszkodę i wykombinować jak by sobie z tym fantem poradzić. Nie chcę go w tym zniechęcać, to dobrze, że jest ciekawy i ma własne pomysły. Z drugiej strony nie do końca wiem, czego po mnie oczekuje w tej swojej zabawie. bo często na mnie patrzy i zadaje pytania. W dodatku kiedy proponuję żebyśmy porobili coś innego, muszę się z nim pokłócić, bo on za wszelką cenę chce stać przy tych beczkach albo turlać je po całym padoku. Muszę to jakoś rozgryźć.

Dziś spotkałam Dżamala przy samej bramie, ponieważ przyszedł do wodopoju. Otworzyłam bramę i zaprosiłam go do wyjścia, on przez chwilę popatrzył na mnie, a potem podszedł. Dopiero, kiedy zamknęłam bramę, nałożyłam mu halter. W ramach świętowania zaliczenia L2 koń dostał dużo marchewek i jabłek, a ja usiłowałam go doczyścić - już się boję jak to będzie wyglądać, kiedy wysiwieje do końca...

Potem poszliśmy pobawić się w przyczepą do przewozu koni. Okazało się, że Dżamal bardzo dobrze pamięta tę zabawę z lekcji z Kasią i wchodził do przyczepy bez większych problemów, był w stanie w niej parę minut zostać i wyjść nie zabijając się po drodze. Przyczepa nie stała zbyt stabilnie, więc póki co na tym poprzestałam.

Później udaliśmy się do roundpenu, do którego wrzuciłam 2 beczki. Próbowałam zrobić "projekt", jak to pokazywał Mikey na ostatniej płycie z Savvy Clubu (teraz to się chyba już oficjalnie nazywa Parelli Connect). Niestety, Dżamal zaparkował przy beczce i odmówił współpracy - za nic nie chciał od niej odejść. W związku z tym postanowiłam zastosować odwrotną psychologię - ok, możemy stać przy beczkach, ale w takim razie będziesz odangażowywał zad wokół niej. Wyszło to nawet dobrze, ponieważ koń nie chciał nawet na odrobinę odsunąć swojego nosa od beczek i ustępował znacznie dalej niż zwykle i bez dryfu. Robiłam też chody boczne od jednej beczki do drugiej (wtedy parkował przy tej, przy której kończyliśmy). Ale po kilku razach ostatecznie udało nam się odejść i porobić trochę okrążania.

Potem postanowiłam zdjąć halter i popróbować trochę Liberty. Robiłam to już parę razy, ale bez spektakularnych efektów. Dziś zaś wyszło nam to bardzo dobrze! Koń podążał za mną, miał lekko dominującą minę, ale był też bardzo na mnie skupiony. Wysyłałam go raz do jednaj, raz do drugiej beczki i tym razem nie miałam problemu, żeby się od nich "odlepił". Ustępowanie przodem i tyłem szło super, zrobiłam nawet dwa razy pełne kółko, czyli odangażowałam zad, kiedy głowa konia znalazła się koło mnie odangażowałm przód - ja stałam w miejscu, a koń obrócił się o 360 st. Po wykonaniu tego ćwiczenia przez dłuższy czas ziewał. Potem pobiegaliśmy razem po roundpenie, ja w jego 2/3 strefie, stępem i kłusem, trzymał się blisko mnie, nawet, kiedy robiłam zakręty a on musiał biec trochę szybciej. Bardzo dobrze działało też "przyciąganie", czyli np. wysyłałam go do beczki, a potem prosiłam go, żeby do mnie znów podszedł. Było super! Czułam, że naprawdę jest między nami więź i harmonia, że Dżamal jest na mnie skupiony, wyczulony i chętny do współpracy. Na tym fajnym uczuciu skończyłam zabawę, żeby Liberty i roundpen jak najlepiej mu się kojarzyły.

Później ustawiłam Dżamala przy drzewie - podchodzenie bokiem i ustawianie się jak do wsiadanie idzie nam coraz lepiej. Potem się przewieszałam przez jego grzbiet, a kiedy ruszał, zatrzymywałam go, cofałam i znów się przewieszałam. To ważne, żeby się nauczył stać w miejscu, zanim poproszę go o ruch. Przyda się podczas jazdy.

Na koniec poszliśmy jeszcze na spacer. Koń nauczył się już jak spacerować i jeść trawę jednocześnie, także nie muszę się ciągle zatrzymywać lub go poganiać :) Nasze dzisiejsze spotkanie było naprawdę fajne, czułam się super z tym, że mam takiego mądrego konia i nasza relacja działa tak dobrze.