niedziela, października 02, 2011

Dobry kierunek

Zaliczenie L2 zmieniło dla mnie więcej, niż się spodziewałam - nie tylko jest dowodem na to, że idę we właściwym kierunku, ale również przywróciło mi wiarę w siebie. Poczułam, że naprawdę nauczyłam się czegoś przez ostatnie 3 lata i że udało mi się coś osiągnąć. Dało mi to dużo pozytywnej energii i chęci działania. W związku z tym postaram się nieco więcej pisać o naszych zabawach.

Na początek opowiem może o zabawie, którą proponuje mi Dżamal, ale której zasad do końca nie rozumiem. Zaczął to robić stosunkowo niedawno, być może nasza relacja już do tego dojrzała, może on jest już wystarczająco pewny siebie. W każdym razie kiedy bawimy się jakimś obiektem - np. beczki, drągi, pianki, podest - koń odczuwa magnetyczne przyciąganie w kierunku tego obiektu. Przyciąganie jest tym mocniejsze, im większą trudność sprawia mu wejście/przeskoczenie/dotknięcie obiektu. Na przykład kiedyś duży problem stanowiło przejście przez plandekę. Teraz, kiedy robimy sobie okrążanie i ja chodzę po całym padoku, Dżamala "ściąga" w pobliże plandeki i sam przez nią przebiega kłusem, bez żadnej mojej sugestii. To samo z beczkami - ma trudności ze skakaniem przez nie, parę razy mu się udało, ale to nadal duże wyzwanie. Kiedy tylko ma okazję, podchodzi do nich i "parkuje", nie chce za nic odejść, obwąchuje je, kopie nogą, turla, robi masę rzeczy, najwyraźniej próbując rozszyfrować tę przeszkodę i wykombinować jak by sobie z tym fantem poradzić. Nie chcę go w tym zniechęcać, to dobrze, że jest ciekawy i ma własne pomysły. Z drugiej strony nie do końca wiem, czego po mnie oczekuje w tej swojej zabawie. bo często na mnie patrzy i zadaje pytania. W dodatku kiedy proponuję żebyśmy porobili coś innego, muszę się z nim pokłócić, bo on za wszelką cenę chce stać przy tych beczkach albo turlać je po całym padoku. Muszę to jakoś rozgryźć.

Dziś spotkałam Dżamala przy samej bramie, ponieważ przyszedł do wodopoju. Otworzyłam bramę i zaprosiłam go do wyjścia, on przez chwilę popatrzył na mnie, a potem podszedł. Dopiero, kiedy zamknęłam bramę, nałożyłam mu halter. W ramach świętowania zaliczenia L2 koń dostał dużo marchewek i jabłek, a ja usiłowałam go doczyścić - już się boję jak to będzie wyglądać, kiedy wysiwieje do końca...

Potem poszliśmy pobawić się w przyczepą do przewozu koni. Okazało się, że Dżamal bardzo dobrze pamięta tę zabawę z lekcji z Kasią i wchodził do przyczepy bez większych problemów, był w stanie w niej parę minut zostać i wyjść nie zabijając się po drodze. Przyczepa nie stała zbyt stabilnie, więc póki co na tym poprzestałam.

Później udaliśmy się do roundpenu, do którego wrzuciłam 2 beczki. Próbowałam zrobić "projekt", jak to pokazywał Mikey na ostatniej płycie z Savvy Clubu (teraz to się chyba już oficjalnie nazywa Parelli Connect). Niestety, Dżamal zaparkował przy beczce i odmówił współpracy - za nic nie chciał od niej odejść. W związku z tym postanowiłam zastosować odwrotną psychologię - ok, możemy stać przy beczkach, ale w takim razie będziesz odangażowywał zad wokół niej. Wyszło to nawet dobrze, ponieważ koń nie chciał nawet na odrobinę odsunąć swojego nosa od beczek i ustępował znacznie dalej niż zwykle i bez dryfu. Robiłam też chody boczne od jednej beczki do drugiej (wtedy parkował przy tej, przy której kończyliśmy). Ale po kilku razach ostatecznie udało nam się odejść i porobić trochę okrążania.

Potem postanowiłam zdjąć halter i popróbować trochę Liberty. Robiłam to już parę razy, ale bez spektakularnych efektów. Dziś zaś wyszło nam to bardzo dobrze! Koń podążał za mną, miał lekko dominującą minę, ale był też bardzo na mnie skupiony. Wysyłałam go raz do jednaj, raz do drugiej beczki i tym razem nie miałam problemu, żeby się od nich "odlepił". Ustępowanie przodem i tyłem szło super, zrobiłam nawet dwa razy pełne kółko, czyli odangażowałam zad, kiedy głowa konia znalazła się koło mnie odangażowałm przód - ja stałam w miejscu, a koń obrócił się o 360 st. Po wykonaniu tego ćwiczenia przez dłuższy czas ziewał. Potem pobiegaliśmy razem po roundpenie, ja w jego 2/3 strefie, stępem i kłusem, trzymał się blisko mnie, nawet, kiedy robiłam zakręty a on musiał biec trochę szybciej. Bardzo dobrze działało też "przyciąganie", czyli np. wysyłałam go do beczki, a potem prosiłam go, żeby do mnie znów podszedł. Było super! Czułam, że naprawdę jest między nami więź i harmonia, że Dżamal jest na mnie skupiony, wyczulony i chętny do współpracy. Na tym fajnym uczuciu skończyłam zabawę, żeby Liberty i roundpen jak najlepiej mu się kojarzyły.

Później ustawiłam Dżamala przy drzewie - podchodzenie bokiem i ustawianie się jak do wsiadanie idzie nam coraz lepiej. Potem się przewieszałam przez jego grzbiet, a kiedy ruszał, zatrzymywałam go, cofałam i znów się przewieszałam. To ważne, żeby się nauczył stać w miejscu, zanim poproszę go o ruch. Przyda się podczas jazdy.

Na koniec poszliśmy jeszcze na spacer. Koń nauczył się już jak spacerować i jeść trawę jednocześnie, także nie muszę się ciągle zatrzymywać lub go poganiać :) Nasze dzisiejsze spotkanie było naprawdę fajne, czułam się super z tym, że mam takiego mądrego konia i nasza relacja działa tak dobrze.

Brak komentarzy: