niedziela, listopada 09, 2008

Pierwsza jazda

No więc wczoraj postanowiłam pierwszy raz pojeździć na Fakirze po parellowemu. W czwartek przerobiłam z nim siodłanie - na widok siodła dosyć się spiął, ale po zabawie we friendly zaakceptował fakt, że poza zabawą z ziemi będę też na niego wsiadać. Wczoraj podczas siodłania był spokojny, popręg zapinałam na 3 razy, zgodnie z zaleceniami Lindy. Zabrałam go na ujeżdżalnię i najpierw chwilę bawiłam się w gry, a potem zaczęłam wsiadanie. Niestety, Fakir jest wielkim koniem (174 cm w kłębie) i nie jest tak łatwo na niego wskoczyć. Mimo dopiętego popręgu siodło się nieco przekręcało, kiedy się na nie wspinałam - samego wybicia nie wystarczyło mi na wylądowanie w siodle. Za pierwszym razem kiedy udało mi się wsiąść, Fakir ruszył, więc od razu zsiadłam i rozpoczęłam procedurę wsiadania na nowo. Oczywiście starałam się przestrzegać prawideł sztuki: najpierw noga w strzemię i w podskokach przestawienie się przodem do końskiego łba. Potem kilka próbnych wybić i podciągnięcie się, ale jeszcze bez przekładania nogi na drugą stronę. Pogłaskałam go po szyi, stał spokojnie, więc miękko przełożyłam nogę i usiadłam w siedzisku. Za drugim razem stał spokojnie, więc postaliśmy tak z pół minuty, zanim dałam sygnał do ruszenia.

Pushing passenger bardzo mi się podobał, myślę, że dla Fakira był również ciekawym przeżyciem. Oprócz nas na ujeżdżalni był tylko jeden koń oraz dwie dziewczyny na ziemi. Jedna z nich dała Fakirowi marchewkę, w związku z tym ciągle do nich podchodził. Ale nie musiałam go zbyt często prosić o ruszanie, chodził chętnie i całkiem energicznie. Byłam zaskoczona, ponieważ podczas normalnej jazdy był bardzo powolny i niechętny. Być może fakt, że nie ma wędzidła, a poza tym nikt go ciągle nie pospiesza i nie nakazuje kierunku, sprawił, że jazda była dla niego ciekawsze i przyjemniejsza. Udało nam się też kilka razy zakłusować, ale Fakir biegł wtedy zawsze do tych dziewczyn, stojących na ziemi, więc zaprzestałam kolejnych prób - nie chciałam ich stratować!

Po około pół godzinie zsiadłam i poszliśmy na halę - zrobiło się ciemno i zimno. Na hali były jeszcze dwa inne konie, więc darowałam sobie jeżdżenie i pobawiliśmy się trochę z ziemi. Ćwiczyliśmy squeeze przez kilka drągów i szedł bardzo dobrze. Poprzednim razem ustawiłam dla Fakira wyższą przeszkodę z kilku plastikowych "iksów" do wsiadania i krótkiego pieńka i koń miał różne niezwykle kreatywne pomysły co zrobić z przeszkodą. Zahaczał nogą o dalszą krawędź iksa i przewracał go na inny bok albo tupał w niego nóżką. Wsadzał też pysk w dziury, które powstały między iksami. Robił wszystko poza oczywiście skakaniem przez nie. Muszę wymyślić bardziej stabliną przeszkodę, której nie da się rozmontować fakirową nóżką :)