piątek, maja 29, 2009

Impet

Mam na oku jeszcze jednego konia, jeszcze go nie widziałam, oglądałam tylko zdjęcia i film. Jest w dość przystępnej cenie, ma 2 lata i nazywa się Impet. Wiem, że to dość młody koń i gdybym go kupiła, to wsiądę na niego nie wcześniej niż za rok, ale w sumie to nie ma aż takiego znaczenia, jeśli koń jest fajny. Można z nim dużo z ziemi zrobić przez ten czas, poznać się dobrze, rozwinąć fajną relację. Oto link do jego opisu: http://www.skgutyrozynskie.com/IMPET.html

Patrząc na filmik myślę, że jest to LBI. Podczas przeganiania przebiega ledwie kilka kroków, po czym zaczyna jeść trawę :) Bardzo podoba mi się jego maść i ma fajne, rezolutne spojrzenie. Jest w każdym razie na mojej liście potencjalnych koni do kupienia.

Wczoraj rozmawialiśmy też z p. Kanarkiem ze stajni Sawanka. Ma on dwie czteroletnie, niezajeżdżone klacze do sprzedania. Jedna jest gniada, nazywa się Roskoszna, ponoć dośc elektryczna i trochę nerwowa, tka. Druga nazywa się Hawana, jest skarogniada i ponoć niewiele rzeczy ją rusza. W przyszłym tygodniu jedziemy je obejrzeć i jeśli nam się spodobają, porozmawiamy o cenie. Przyznam, że wolałabym kupić konia od zaufanej osoby, wiem, że krzywda im się tam napewno nie dzieje i że dowiem się o ich ewentualnym mankamentach przed zakupem, a nie po.

Jeździłam sobie wczoraj w Sawance konno i musze powiedzieć, że taka zwykła, klasyczna jazda strasznie mnie nudzi. w zeszłym tygodniu jeździłam na oklep, wcześniej westernowo i to było ciekawe i fajne. A takie zwykłe klepanie się po małej hali w zastępie to jednak mało inspirujące. No ale postanowiłam poprawić moją kondycję jeździecką, więc się dzielnie trzymam :) Nie muszę dodawać, że wszystko mnie boli jak nie wiem co... :P

wtorek, maja 26, 2009

Alhambra

Dziś oglądałam kolejnego konia, tym razem była to srokata, 11-letnia klacz Alhambra rasy sp, po ogierze lusitano i matce wielkopolskiej, 160 cm w kłębie, świetnie ujeżdżona westowo. Pojechaliśmy w okolice Serocka do bardzo sympatycznych państwa, Marcinowi niesamowicie spodobała się okolica i marzy teraz o kupieniu tam działki na dom :)
Od Alhambra

Od Alhambra

Koń bardzo mi się spodobał z wyglądu, kocham srokacze! Najpierw właścicielka (Kasia) pokazała nam ją na roundpenie, klacz reagowała na bardzo subtelne komendy i ładnie się ruszała. Potem została osiodłana, stała spokojnie, tylko nadymała się przy zapinaniu popręgu. Kasia wsiadła na nią, żeby zaprezentować jej umiejętności - rzeczywiście klacz dużo potrafi, lotne zmiany nogi, trawersy, zatrzymuje się w miejscu, podstawia zad. Potem ja wsiadłam na westowe siodło (drugi raz w życiu) i starałam się złapać sterowność na wędzidle z czankami, co szło mi różnie...
Od Alhambra

Od Alhambra

Od Alhambra

Potem udało mi się w miarę z nią dogadać, trochę pogalopowałyśmy, ale w każdej chwili koń stawał w miejscu na komendę "whoa!" i wysunięcie nóg do przodu. W stępie na luźnej wodzy od razu przyspieszała do kłusa, w kłusie do galopu. Robiłam głównie kółka, na prostych znów przyszpieszała. Właścicielka twierdziła, że za mocno pcham ją dosiadem, co pewnie jest u mnie nawykiem po szkółkowych koniach, które bez takiego pchania w ogóle nie idą do przodu.
Od Alhambra

Od Alhambra

Od Alhambra

Od Alhambra

Potem przez chwilę bawiłam się z nią z ziemi, jeż wychodził nieźle, gorzej z drivingiem na przód, bo koń wszelkie próby nacisku interpretował jako prośbę o cofanie, zresztą wyraźnie się bał, zadzierał głowę i błyskał białkami. Później za to, nawet po tak krótkiej chwili zabaw, zwracała na mnie znacznie większą uwagą i patrzyła na mnie, kiedy przechodziłam. Niesamowite, że PNH tak dobrze działa, nieodmiennie mnie to fascynuje.

Ogólnie uważam, że Alhambra jest prawopółkulowym ekstrawertykiem, dobrze ułożonym i spokojnym, ale nadal. Jej cena trochę przerasta nasze możliwości, ale mamy jeszcze czas do namysłu. Właścicielce bardzo spodobało się że pracujemy naturalnymi metodami (mam czasem wrażenie, że to słowo otwiera wiele drzwi), zaoferowała, że udzieli mi kilku lekcji w charakterze "instrukcji obsługi" do konia, żebym wiedziała, jakich pomocy i sygnałów jest nauczona. Było bardzo sympatycznie, teraz muszę przemyśleć sprawę. Nie zakochałam się w tym koni, nie poczułam "tego czegoś". Ale nadal klacz mi się podobała, choć Marcin twierdzi, że nie pasuje do mnie charakterem. pewnie coś w tym jest, ja uważam się za LBE, a to był (na pierwszy rzut oka) RBE.

poniedziałek, maja 25, 2009

Na koń!

Ostatnio doszłam do wniosku, że przez parellowanie bardzo zaniedbałam moje umiejętności jeździeckie. Ciągle zmieniam konie i zaczynam się z nimi bawić od podstaw, a rezultacie praktycznie przestałam jeździć. A skoro planuję zakup własnego konia, na dodatek prawdopodobnie surowego, to muszę popracować nad dosiadem i rozwojem mięśni, żeby mu się potem nie klepać po plecach. Dlatego też wzięłam się za siebie :)

Pierwszym krokiem było dawno odkładane "na później" umówienie się na próbną jazdę westową. Pojechałam w tym celu w piątek do Postera. Okazało się, że bezpłatna próbna jazda oznacza 10 minut na koniu, ale mogłam sobie przy okazji popatrzeć jak jeździ inna dziewczyna i posłuchać o tym, na czym polega westernowa jazda. Muszę powiedzieć, że było całkiem fajnie, siodło westowe jest bardzo wygodne, "trzyma" i asekuruje, człowiek się czuje bezpiecznie zakotwiczony. Na początku plątały mi się strasznie wodze, więc w końcu złapałam je jedną ręką i było lepiej. W kłusie (a w zasadzie w joggu) przyjemnie się siedziało, w galopie musiałam się oduczyć "wysiadywania" i kiedy mi sie to udało, mięciutko płynęłam sobie z koniem, a on wykonywał całą pracę, ja tylko siedziałam i starałam się nie przeszkadzać. Najwięcej problemów miałam ze sterowaniem, jest inne niż w klasycie i mi się ciągle myliło :)

Ogólnie doszłam do wniosku, że nie stać mnie na indywiduwalne lekcje westu, a szkółek niestety u nas brak, więc na tej lekcji poprzestanę. Ale mogę rozważyć zakup siodła westowego, w końcu można w nim jeździć bez jakiejś szczególnej wiedzy o weście (przynajmniej tak sądzę).

Dziś z kolei wybrałam się do Sawanki zabrać moje rzeczy, a przy okazji wkręcić się na jazdę. Ku mojej radości jeździliśmy na oklep! Było bardzo fajnie, dawno się tak dobrze nie bawiłam na koniu. W dodatku instruktorka Asia interesuje się naturalem i uczy jeździć w sposób nieco zbliżony do parellowego. Jeździłam na Kaskadzie i dowiedziałam się, że jestem pierwszą osobą, której Kasia nie przyspiesza w kłusie przy luźnej wodzy. W ogóle dobrze mi się współpracowało z kobyłką, szła spokojnym kłusikiem, miękko mi się siedziało, udało mi się rozluźnić, a im bardziej ja byłam rozluźniona, tym bardziej rozluźniał się koń i było coraz wygodniej. Starałam się znaleźć mój balance point i chyba mi się udało, sądząc po tym gdzie dokładnie jestem obtarta :P Nawet sobie chwilkę pogalopowałam, ale przy gwałtownych skrętach traciłam mocno równowagę.

Dzisiejsza jazda bardzo podbudowała moją pewność siebie. Okazało się, że nie jest ze mną tak źle, jak myślałam. Jazda na oklep zazwyczaj boleśnie obnaża wszelkie problemy z dosiadem, a mi się jeździło wspaniale. Policzyłam sobie dziś i wyszło mi, że zajmuję się jeździectwem od 19 lat! Brzmi strasznie, prawda :) Do tego ostatni rok parellowania dodał do mojej wiedzy element, którego mi zawsze brakowało - zrozumienie końskiej psychiki. Dzięki temu potrafię obchodzić się właściwie z końmi i wszyscy się dziwią, że zazwyczaj sceptyczne i podgryzające konie nie mają nic przeciwko temu, że je czyszczę i siodłam. Zaczynam się czuć coraz pewniej myśląc o perspektywie posiadania własnego ogona. I nie mogę się doczekać następnej jazdy!

czwartek, maja 21, 2009

Filmiki

Oto Łuk na filmiku. Dowiedziałam się dziś, że ponoć Łuk ma jakiś problem z nogą, bo za szybko urósł i stawy nie wytrzymały, najprawdopodobniej staw skokowy i podobno sztywno chodzi tą nogą. Patrzę na ten film i patrzę i tego nie widzę, ale może Wy coś wypatrzycie :)

środa, maja 20, 2009

Walewice

Byłam dziś w Walewicach oglądać konie małopolskie. Widziałam ich w sumie sześć sztuk, z czego właściwie tylko dwa mieściły się w przedziale cenowym, który mnie interesuje (czyli 3-5 tys.)

Na początek widzieliśmy w boksie Jurajską Wodę, była bardzo sympatyczne i ciekawska, ale troszkę na mnie za mała, już zajeżdżona i cenowo trochę dla nas za dużo kosztowała. Potem prezentowano nam Lancelota, 3-letniego ogiera, ok. 168 cm wzrostu. Wydawał się dosyć strachliwy, na pierwszy rzut oka raczej ekstrawertyk. Nie podobały mi się jego tylne nogi, jakoś je dziwnie stawiał i wydawało mi się, że są jakoś nie najlepiej zbudowane.
Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Później wyprowadzono Harnasia, 4-letniego ogiera, zajeżdżonego, ok. 165 cm wzrostu. Był jeszcze droższy niż dwa poprzednie konie, pracujący już pod siodłem, raczej introwertyk. Bardzo mi się podobał, ładny ruch i budowa, ale jednak cena też się liczy...

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Później pojechaliśmy do drugiej stajni, tzw. wychowalni, gdzie znajdują się młodsze, jeszcze niezajeżdżone konie, biegają sobie po pastwiskach i nic nie robią. Ich ceny były zdecydowanie bardziej na naszą kieszeń. Trzy konie nadawały się dla mnie pod względem wzrostu. Najpierw obejrzeliśmy Fanatyka, 4-letniego wałach po Top Gunie, 166 cm w kłębie. Miał podobno iść na tor wyścigowy, ale tam go odrzucono z treningu (na mój gust to introwertyk, więc pewnie nie miał serca do ścigania się), więc od tego czasu ma labę razem z resztą młodziaków. Koń prezentował się całkiem ładnie, spokojny, ustępował od nacisku. Puszczony na wybieg przebiegał parę kroków i się zatrzymywał z miną "a o co ja mam właściwie biegać jak wariat?". Nie do końca podobał mi się jego ruch, mam wrażenie, że mało wydajny i trochę sztywny, ale nie znam się na tym za bardzo.

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Kolejne dwa konie zostały puszczone razem. Figaro, ciemno gniady z dużą łysiną na pysku (po Vis Versa, więc kosztował od razu 3 razy tyle co Fanatyk) i Łuk, siwy ogier, 3 lata, prawie 170 cm w kłębie, po Frazesie. Przyglądałam się głównie Łukowi ze względu na przystępną dla mnie cenę. Ruszał się bardzo ładnie, obszerny krok, jest duży i dobrze umięśniony. Biegał cały czas pół kroku za Figaro, ale cały czas go gryzł po szyi i rozpoczynał gry dominacyjne. Tamten koń był wyraźnie przestraszony i nie zwracał na niego uwagi, Łuk raz go trochę wybił z równowagi i Figaro przewrócił się na śliskim błocie. Nic mu się nie stało, chyba się tym bardzo nie przejął. Jedyne, co mi się nie do końca podoba w Łuku, to jego głowa, zwłaszcza z profilu.

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09

Od Walewice, 20.05.09


Jak poszłam do Łuka, żeby go pogłaskać, nie zwracał na mnie zbyt dużej uwagi, mój dotyk mu nie przeszkadzał. Raz cicho zarżał do innych koni. Figaro za to był spanikowany i nie dał się dotknąć. Marcinowi ze wszystkich koni najbardziej podobał się właśnie Łuk, mi Łuk i Fanatyk. A co wy sądzicie? Który Wam się najbardziej podobał? :)

środa, maja 13, 2009

Poszukiwań konia ciąg dalszy

Dawno nie pisałam, a trochę się ostatnio wydarzyło. Romina prawdopodobnie zostanie sprzedana, jest kliku chętnych. Mieliśmy możliwość ją kupić, ale nie zdecydowaliśmy się na to, ponieważ nadal nie mamy pewności, czy umielibyśmy sobie poradzić z tak problematycznym, trudnym koniem. Trochę mi szkoda, bo Romina to fajny, wrażliwy koń, ale myślę, że była to dobra decyzja.

W związku z tym wszystkim zaczęłam szukać jakiegoś nowego konia do zabaw. Mam już na tyle duże umiejętności, że ludzie chcą mi dawać swoje konie do zabaw za darmo i nie muszę płacić za dzierżawę. Okazało się, że córka znajomego mojego ojca ma stajnię w okolicach Czosnowa i bardzo się ucieszyła, że zajmuję się PNH, bo ma 4 konie, dla których nie ma za bardzo czasu. Pojechaliśmy tam w sobotę, żeby się zapoznać z Olą i jej ogonami. Było bardzo sympatycznie, ja będę sięzapewne bawić z 4-letnim wałachem wielkopolskim, Janczarem. Całkiem sympatycny konik, LBE/RBE na pierwszy rzut oka. Ola sama go zajeżdżała taką autorską mieszaniną klasyki i naturalu, chciałąbym za jakiś czas zacząć na niego wsiadać. Pewnym problemem jest rozwalone siodło, także zobaczymy co z tego wyjdzie. Janczar jest zresztą do sprzedania, jakby ktoś był zainteresowany zakupem naturalowego konia (w pensjonacie Oli jest kilka osób, zajmujących się PNH i SNH, więc od nich liznęła trochę wiedzy).

Po tych wszystkich dzierżawach i zmianach koni coraz bardziej czuję, że czas już na własnego konia. Przyglądałam się nawet Janczarowi, ale jakoś wielkopolaki do mnie nie przemawiają. Zaczęłam intensywnie szukać koni w rozsądnych cenach, bo funduszami zbyt dużymi nie dysponuję i okazało się, że w Walewicach można kupić młodzież już od 3 tys. zł. Całkiem rozsądna cena! W przyszłym tygodniu pewnie wybiorę się pooglądać. A tymczasem dowiedziałam się, że w Hubercie niedaleko mnie mają jakieś walewickie konie na sprzedaż. Byliśmy dziś w odwiedzinach...

Oczywiście jestem beznadziejna i nie wzięłam aparatu, więc opis będzie musiał wystarczyć. Oglądałam wałacha o imieniu Jutrznik, po Top Gun xo od Jutrzenka po Elsing oo. Kasztan, z dużą łysiną i skarpetkami, szczupaczy pysk, ok. 165 cm wzrostu, rocznik 2005. Bardzo mi się podobał, błyszcząca sierść i lekki chód, jakby ledwo dotykał kopytami ziemi. Ponoć został sprzedany z Walewic, bo sprawiał problemy przy siodłaniu i wsiadaniu. W tej chwili już prawie rok z nim pracują w Huertusie i choć nadal zdarzają mu się gorsze momenty, to widziałam jak chodził pod siodłem i nie sprawiał problemów. Pracuje z nim całkiem sympatyczny facet, widać że ma dobre podejście do koni, takie spokojne i cierpliwe. Trudno mi się było dowiedzieć o jego koniobowości, bo kiedy pytałam o charakter, słyszałam, że "dobry i nie złośliwy". Co do innych cech to tudno było coś ustalić.

Jutrznik to na pewno koń, którego wezmę pod uwagę. Trochę drogi jak na nasze możłlwości (ok. 7 tys.), no ale zobaczymy. Coraz bardziej przekonuję się co prawda do idei kupienia konia surowego, który nie miał żadnych złych doświadzczeń podczas zajeżdżania, bo to zdaje sięczęsta przypadłość wielu koni. Ola Hordyj mnie do tego namawiała, a ona ma spore doświadczenie. No cóż, trzeba to przemyśleć...