środa, maja 13, 2009

Poszukiwań konia ciąg dalszy

Dawno nie pisałam, a trochę się ostatnio wydarzyło. Romina prawdopodobnie zostanie sprzedana, jest kliku chętnych. Mieliśmy możliwość ją kupić, ale nie zdecydowaliśmy się na to, ponieważ nadal nie mamy pewności, czy umielibyśmy sobie poradzić z tak problematycznym, trudnym koniem. Trochę mi szkoda, bo Romina to fajny, wrażliwy koń, ale myślę, że była to dobra decyzja.

W związku z tym wszystkim zaczęłam szukać jakiegoś nowego konia do zabaw. Mam już na tyle duże umiejętności, że ludzie chcą mi dawać swoje konie do zabaw za darmo i nie muszę płacić za dzierżawę. Okazało się, że córka znajomego mojego ojca ma stajnię w okolicach Czosnowa i bardzo się ucieszyła, że zajmuję się PNH, bo ma 4 konie, dla których nie ma za bardzo czasu. Pojechaliśmy tam w sobotę, żeby się zapoznać z Olą i jej ogonami. Było bardzo sympatycznie, ja będę sięzapewne bawić z 4-letnim wałachem wielkopolskim, Janczarem. Całkiem sympatycny konik, LBE/RBE na pierwszy rzut oka. Ola sama go zajeżdżała taką autorską mieszaniną klasyki i naturalu, chciałąbym za jakiś czas zacząć na niego wsiadać. Pewnym problemem jest rozwalone siodło, także zobaczymy co z tego wyjdzie. Janczar jest zresztą do sprzedania, jakby ktoś był zainteresowany zakupem naturalowego konia (w pensjonacie Oli jest kilka osób, zajmujących się PNH i SNH, więc od nich liznęła trochę wiedzy).

Po tych wszystkich dzierżawach i zmianach koni coraz bardziej czuję, że czas już na własnego konia. Przyglądałam się nawet Janczarowi, ale jakoś wielkopolaki do mnie nie przemawiają. Zaczęłam intensywnie szukać koni w rozsądnych cenach, bo funduszami zbyt dużymi nie dysponuję i okazało się, że w Walewicach można kupić młodzież już od 3 tys. zł. Całkiem rozsądna cena! W przyszłym tygodniu pewnie wybiorę się pooglądać. A tymczasem dowiedziałam się, że w Hubercie niedaleko mnie mają jakieś walewickie konie na sprzedaż. Byliśmy dziś w odwiedzinach...

Oczywiście jestem beznadziejna i nie wzięłam aparatu, więc opis będzie musiał wystarczyć. Oglądałam wałacha o imieniu Jutrznik, po Top Gun xo od Jutrzenka po Elsing oo. Kasztan, z dużą łysiną i skarpetkami, szczupaczy pysk, ok. 165 cm wzrostu, rocznik 2005. Bardzo mi się podobał, błyszcząca sierść i lekki chód, jakby ledwo dotykał kopytami ziemi. Ponoć został sprzedany z Walewic, bo sprawiał problemy przy siodłaniu i wsiadaniu. W tej chwili już prawie rok z nim pracują w Huertusie i choć nadal zdarzają mu się gorsze momenty, to widziałam jak chodził pod siodłem i nie sprawiał problemów. Pracuje z nim całkiem sympatyczny facet, widać że ma dobre podejście do koni, takie spokojne i cierpliwe. Trudno mi się było dowiedzieć o jego koniobowości, bo kiedy pytałam o charakter, słyszałam, że "dobry i nie złośliwy". Co do innych cech to tudno było coś ustalić.

Jutrznik to na pewno koń, którego wezmę pod uwagę. Trochę drogi jak na nasze możłlwości (ok. 7 tys.), no ale zobaczymy. Coraz bardziej przekonuję się co prawda do idei kupienia konia surowego, który nie miał żadnych złych doświadzczeń podczas zajeżdżania, bo to zdaje sięczęsta przypadłość wielu koni. Ola Hordyj mnie do tego namawiała, a ona ma spore doświadczenie. No cóż, trzeba to przemyśleć...

Brak komentarzy: