wtorek, maja 26, 2009

Alhambra

Dziś oglądałam kolejnego konia, tym razem była to srokata, 11-letnia klacz Alhambra rasy sp, po ogierze lusitano i matce wielkopolskiej, 160 cm w kłębie, świetnie ujeżdżona westowo. Pojechaliśmy w okolice Serocka do bardzo sympatycznych państwa, Marcinowi niesamowicie spodobała się okolica i marzy teraz o kupieniu tam działki na dom :)
Od Alhambra

Od Alhambra

Koń bardzo mi się spodobał z wyglądu, kocham srokacze! Najpierw właścicielka (Kasia) pokazała nam ją na roundpenie, klacz reagowała na bardzo subtelne komendy i ładnie się ruszała. Potem została osiodłana, stała spokojnie, tylko nadymała się przy zapinaniu popręgu. Kasia wsiadła na nią, żeby zaprezentować jej umiejętności - rzeczywiście klacz dużo potrafi, lotne zmiany nogi, trawersy, zatrzymuje się w miejscu, podstawia zad. Potem ja wsiadłam na westowe siodło (drugi raz w życiu) i starałam się złapać sterowność na wędzidle z czankami, co szło mi różnie...
Od Alhambra

Od Alhambra

Od Alhambra

Potem udało mi się w miarę z nią dogadać, trochę pogalopowałyśmy, ale w każdej chwili koń stawał w miejscu na komendę "whoa!" i wysunięcie nóg do przodu. W stępie na luźnej wodzy od razu przyspieszała do kłusa, w kłusie do galopu. Robiłam głównie kółka, na prostych znów przyszpieszała. Właścicielka twierdziła, że za mocno pcham ją dosiadem, co pewnie jest u mnie nawykiem po szkółkowych koniach, które bez takiego pchania w ogóle nie idą do przodu.
Od Alhambra

Od Alhambra

Od Alhambra

Od Alhambra

Potem przez chwilę bawiłam się z nią z ziemi, jeż wychodził nieźle, gorzej z drivingiem na przód, bo koń wszelkie próby nacisku interpretował jako prośbę o cofanie, zresztą wyraźnie się bał, zadzierał głowę i błyskał białkami. Później za to, nawet po tak krótkiej chwili zabaw, zwracała na mnie znacznie większą uwagą i patrzyła na mnie, kiedy przechodziłam. Niesamowite, że PNH tak dobrze działa, nieodmiennie mnie to fascynuje.

Ogólnie uważam, że Alhambra jest prawopółkulowym ekstrawertykiem, dobrze ułożonym i spokojnym, ale nadal. Jej cena trochę przerasta nasze możliwości, ale mamy jeszcze czas do namysłu. Właścicielce bardzo spodobało się że pracujemy naturalnymi metodami (mam czasem wrażenie, że to słowo otwiera wiele drzwi), zaoferowała, że udzieli mi kilku lekcji w charakterze "instrukcji obsługi" do konia, żebym wiedziała, jakich pomocy i sygnałów jest nauczona. Było bardzo sympatycznie, teraz muszę przemyśleć sprawę. Nie zakochałam się w tym koni, nie poczułam "tego czegoś". Ale nadal klacz mi się podobała, choć Marcin twierdzi, że nie pasuje do mnie charakterem. pewnie coś w tym jest, ja uważam się za LBE, a to był (na pierwszy rzut oka) RBE.

Brak komentarzy: