poniedziałek, stycznia 19, 2009

Małe podsumowanie

Tak sobie pomyślałam, że może czas na małe podsumowanie naszych 3,5 miesiąca, spędzonych z Fakirem. Jakoś mi się tak zebrało.

Przez te kilkadziesiąt godzin, spędzonych na wspólnych zabawach, oboje się z Fakirem mnóstwo nauczyliśmy. Ja nauczyłam się posługiwania carrotem i liną (już się prawie w nią nie zaplątuję ;) ), przyjmować neutralną postawę, rozluźniać się w jednej chwili, kiedy trzeba (oj, to było trudne) i nabierać energii (z tym tez czasem nie było łatwo, jak byłam zmęczona albo rozkojarzona). Nauczyłam się w jasny sposób komunikować moje wskazówki oraz oczekiwania i zrozumiałam, że często jestem chaotyczna i nieuporządkowana i zanim będę czegoś chciała od Fakira, muszę najpierw sama sobie to poukładać w głowie. Pod tym względem OBOPem były Patterny, które na pierwszy rzut oka zupełnie mi się nie spodobały, ale potem nagle zrozumiałam, że są strasznie mądre. Nauczyłam się też czytać końską mowę ciała i odczytywać emocje, przynajmniej te najbardziej oczywiste póki co. A także jak się nie frustrować i podchodzić z pogodą ducha do różnych sytuacji ("How interesting."). Może też trochę nauczyłam się, jak być spokojnym, pewnym siebie przywódcą, a przynajmniej weszłam na tę drogę. Te wszystkie rzeczy pozwoliły mi spojrzeć z innej perspektywy na wiele spraw w moich relacjach z innymi ludźmi, nie tylko z końmi. A to przecież tylko trzy miesiące.

No ale dość o mnie, przyjrzyjmy się Fakirowi. Myślę, że on też się sporo przez ten czas nauczył, a jego wieloletnie nawyki i przyzwyczajenia zostały poddane ciężkiej próbie w konfrontacji z tymi dziwnymi ludźmi, którzy nagle pojawili się w jego życiu i zaczęli robić wszystko na opak. Na początku był baaardzo sceptycznie nastawiony, nie dawał za bardzo do siebie podejść ani się dotknąć. Jednak z czasem nauczył się, że czas spędzany z nowymi dwunogami jest często ciekawy i zabawny. Dlatego teraz, gdy ich widzi, sam podchodzi do bramy padoku i wsadza nos w sznurkowy kantar. Fakir nauczył się, że z człowiekiem można mieć zupęłnie inną niż do tej pory relację, wcale nie łatwą, bo trzeba przełamywać różne lęki i uprzedzenia, mocno pracować głową, trzeba uznać, że to ktoś inny jest alfą i mieć dla nowego lidera szacunek. Nauczył się, że ma w sobie niesamowite pokłady energii, o których może sam nie do końca wiedział i nie za bardzo wie, jak sobie z nią poradzić. I pewnie jeszcze wiele innych rzeczy. Na przykład kiedy na początku naszych zabaw Fakir nadeptywał na linę, szarpał głową w górę, panikował, szarpał mocniej ("Coś nie złapało i trzyma!"), aż kilka razy zdjął sobie kantar z nosa. Ostatnio widziałam inną scenę: Fakir następuje na linę, czuje opór na kantarze, opuszcza głowę. Po chwili podnosi ją znowu, czuje opór, opuszcza. Myśli, myśli, w końcu robi krok w tył, schodząc z liny. Sukces :)

Teraz największym wyzwaniem, które przed nami stoi, są jazdy. Najpierw musimy zakończyć kwestię dopasowania siodła i przezwyciężyć problemy techniczne w postaci braku roundpenu, playgroundu i jakichkolwiek zabawek (typu beczki, folia, podesty, pnie drzew) , a także westię zatłoczonej hali, gdzie ciężko jest robić jazdę na pasażera. Bardzo bym już chciała przejść do tego etapu, ale nie chcę się spieszyć, ponieważ wydaje mi się, że Fakir bardzo nie lubi jazd. Nie wiem, czy to kwestia niewygodnego siodła, czy "lenistwa" i podejścia pod tytułem "robię wszystko, żeby się nie zmęczyć", czy też jazdy są dla niego za mało interesujące i się nudzi? Nie wiem. Ale mam mocne postanowienie, żeby to zmienić i żeby z radością czekał na nasze wspólne godziny pod siodłem.

środa, stycznia 14, 2009

Grupowa zabawa we FG

Dziś byliśmy u Fakira oboje, Marcin poszedł po konia, a ja wzięłam piłkę na halę (to taka piłka do skakania dla dzieci z dwoma uchwytami). Kiedy przechodziłam koło padoku, na którym pasło się ok. 10 koni, piłka wywołała wśród nich żywe zainteresowanie. Wszystkie zwierzaki zwróciły na mnie uszy, chrapy rozdęte i pełna gotowość do ucieczki. Ponieważ nasze zabawy z Fakirem często niepokoją inne ćwiczące konie, postanowiłam całe stado trochę poodczulać. Było bardzo zabawnie :) Chodziłam z piłką wzdłuż ogrodzenia, oddalałam się i zbliżałam, a całe stado nawet na moment nie spuszczało mnie z oka. Było mnóstwo chrapania, podchodzenia bliżej piłki i uciekania w popłochu, a potem ciekawość znów wygrywała i niektóre konie podchodziły coraz bliżej. Wystarczyło, żeby jeden się spłoszył i całe stado wpadało w popłoch. Wyglądało to przezabawnie. W końcu dałam za wygraną i poszłam się bawić z Fakirem, ale myślę, że pierwszy etap odczulania mamy za sobą.

Z Fakirem poszło znacznie lepiej, daje się już dotykać piłką po całym ciele, liże ją i próbuje pogryźć, podszedł też do leżącej na ziemi, a wcześniej kopanej przeze mni piłki. Jeszcze trochę i Marcin będzie mógł z nim grać w nogę :)

Poza tym udało mi się dziś osiągnąć spokojną grę w okrążanie. Poprzednio Fakir, który stał dużo w stajni, strasznie wariował, brykał na linie i próbował na mnie wskoczyć. Tym razem starałam się mieć niski poziom energii i był spokojny. Po kilkunastu minutach moich i Marcina ćwiczeń osiągnęliśmy niebywały sukces: koń zatrzymał się przede mną, a nie za moimi plecami :) Małymi kroczkami dojdziemy do jakichś rezultatów. Całkiem nieźle idzie nam też bieganie wspólnie po padoku, po paru minutach koń sam ustawia się tak, że ja jestem w 3 strefie. Bardzo się podnieca, kiedy ruszamy kłusem, ale nie wyprzedza, trochę jest tylko wygięty w moją stronę, ale wystarczy, że wskażę jego nos palcem i się odsuwa. Bardzo mi się podoba takie wspólne bieganie po hali, myślę, że w ten sposób coraz lepiej się synchronizujemy.

Totalną klęskę ponieśliśmy za to na odcinku siodła. Zrobiliśmy podkładki (shimms) z karimaty, założyliśmy siodło, podkładki prawie idealnie je wypoziomowały (chociaż chyba jeszcze jedna podkładka by się przydała), ale przy zapinaniu popręgu - porażka. Siodło jest przesunięte do tyłu, więc popręg wypada w nieco szerszym miejscu, a w dodatku Fakir okropnie się nadyma i nie udało nam się nic z tym zrobić. Trzeba będzie kupić dłuższy popręg.

niedziela, stycznia 11, 2009

Kilka zdjęć

Oto kilka zdjęć Fakira, zrobionych w ostatnim czasie. Są nienajlepszej jakości, ale dopiero uczymy się wykorzystywać nowy aparat, a warunki oświetleniowe również nie są idealne.