środa, stycznia 14, 2009

Grupowa zabawa we FG

Dziś byliśmy u Fakira oboje, Marcin poszedł po konia, a ja wzięłam piłkę na halę (to taka piłka do skakania dla dzieci z dwoma uchwytami). Kiedy przechodziłam koło padoku, na którym pasło się ok. 10 koni, piłka wywołała wśród nich żywe zainteresowanie. Wszystkie zwierzaki zwróciły na mnie uszy, chrapy rozdęte i pełna gotowość do ucieczki. Ponieważ nasze zabawy z Fakirem często niepokoją inne ćwiczące konie, postanowiłam całe stado trochę poodczulać. Było bardzo zabawnie :) Chodziłam z piłką wzdłuż ogrodzenia, oddalałam się i zbliżałam, a całe stado nawet na moment nie spuszczało mnie z oka. Było mnóstwo chrapania, podchodzenia bliżej piłki i uciekania w popłochu, a potem ciekawość znów wygrywała i niektóre konie podchodziły coraz bliżej. Wystarczyło, żeby jeden się spłoszył i całe stado wpadało w popłoch. Wyglądało to przezabawnie. W końcu dałam za wygraną i poszłam się bawić z Fakirem, ale myślę, że pierwszy etap odczulania mamy za sobą.

Z Fakirem poszło znacznie lepiej, daje się już dotykać piłką po całym ciele, liże ją i próbuje pogryźć, podszedł też do leżącej na ziemi, a wcześniej kopanej przeze mni piłki. Jeszcze trochę i Marcin będzie mógł z nim grać w nogę :)

Poza tym udało mi się dziś osiągnąć spokojną grę w okrążanie. Poprzednio Fakir, który stał dużo w stajni, strasznie wariował, brykał na linie i próbował na mnie wskoczyć. Tym razem starałam się mieć niski poziom energii i był spokojny. Po kilkunastu minutach moich i Marcina ćwiczeń osiągnęliśmy niebywały sukces: koń zatrzymał się przede mną, a nie za moimi plecami :) Małymi kroczkami dojdziemy do jakichś rezultatów. Całkiem nieźle idzie nam też bieganie wspólnie po padoku, po paru minutach koń sam ustawia się tak, że ja jestem w 3 strefie. Bardzo się podnieca, kiedy ruszamy kłusem, ale nie wyprzedza, trochę jest tylko wygięty w moją stronę, ale wystarczy, że wskażę jego nos palcem i się odsuwa. Bardzo mi się podoba takie wspólne bieganie po hali, myślę, że w ten sposób coraz lepiej się synchronizujemy.

Totalną klęskę ponieśliśmy za to na odcinku siodła. Zrobiliśmy podkładki (shimms) z karimaty, założyliśmy siodło, podkładki prawie idealnie je wypoziomowały (chociaż chyba jeszcze jedna podkładka by się przydała), ale przy zapinaniu popręgu - porażka. Siodło jest przesunięte do tyłu, więc popręg wypada w nieco szerszym miejscu, a w dodatku Fakir okropnie się nadyma i nie udało nam się nic z tym zrobić. Trzeba będzie kupić dłuższy popręg.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

A pewnie, że Marcin będzie miał fajnego kolegę do kopania piłki:):)Wojtek już tak ma:) Ilzuja piłkę kocha ponad życie, wszytko jedno czy z siodła czy z ziemi i zawsze jest "to co, to chodźmy piłkę poturlać zamiast tak stać bez sensu":) Czenna też powolutku coś tam sobie turla:) Jest więcej koni piłkowych, więc może,Thilnen w niedługim czasie zawiązemy reprezentację Polski np?;) Taka alternatywa dla polo:)
Aga Wó.

Unknown pisze...

To jest świetny pomysł, tylko trzeba zacząć trenować konie do stania na bramce. Fakir ze swoimi gabarytami by się nadał :P

edka pisze...

E, na bramkę to ja proponuję mojego Szamana! Całą "ciałkiem" zasłoni i nikt gola nie wbije! a piłkę zeżre :-))) I po meczu...
Edka (Gracja-Siwka & Szaman)