Jesienna szaruga zbiegła się w czasie z moją depresją, związaną z zakupem konia. Byłam już właściwie umówiona na zakup Rominy - zdecydowałam się na nią zgodnie z "porywem serca", chociaż wiem, że to trudny koń. Dziś dowiedziałam się jednak, że cena jest znacznie wyższa od tej, na którą się umówiliśmy i nie ma możliwości negocjacji. Ciekawa jestem, czy ktoś wreszcie kupi Rominę, czy też ja co pół roku będę próbowała ją nabyć i za każdym razem będzie się okazywać, że z jakiejś przyczyny nie jest to możliwe...
Straciłam też już nadzieję, że przed zimą uda mi się znaleźć dla siebie jakiegoś konia. Zaczęłam rozważać zakup nie tylko młodziaka, ale też już ujeżdżonego konia, z tym, że musiałby to być koń z polecenia, a nie taki z pierwszego lepszego ogłoszenia.
No cóż, pozostaje wierzyć, że może kiedyś trafię na tego właściwego konia, którego pokocham (z wzajemnością) i z którym spędzimy wiele fajnych chwil razem...
Straciłam też już nadzieję, że przed zimą uda mi się znaleźć dla siebie jakiegoś konia. Zaczęłam rozważać zakup nie tylko młodziaka, ale też już ujeżdżonego konia, z tym, że musiałby to być koń z polecenia, a nie taki z pierwszego lepszego ogłoszenia.
No cóż, pozostaje wierzyć, że może kiedyś trafię na tego właściwego konia, którego pokocham (z wzajemnością) i z którym spędzimy wiele fajnych chwil razem...