No i Sylwia mi namieszała w głowie. To znaczy wiem, że to bez sensu i w ogóle, ale namieszała i co ja na to poradzę? Mianowicie przyszła do mnie wczoraj z posłaniem od instruktorki z Sawanki, która postanowiła mnie znowu dręczyć kwestią Rominy. Romina nadal nie została sprzedana i nie zanosi się na to, żeby ktoś miał ją kupić. Ponoć cena jest wysoce negocjowalna i owa instruktorka bardzo by chciała, żebym znów się zajęła Rudą. Cios poniżej pasa...
Muszę przyznać, że bardzo przeżyłam ten moment przed wakacjami, kiedy musiałam nagle, w ciągu kilku dni podjąć decyzję, czy się decyduję na kupno Rominy, czy też rezygnuję. Wówczas zdecydowałam, że nie jestem gotowa na to, żeby pakować się w taki układ z koniem, który ma masę problemów, jest trudny i ja nie wiem, czy mam wystarczająco dużo savvy, żeby sobie z tym poradzić. Uważam, że był to słuszny wybór. Zaczęłam szukać młodego konia bez przeszłości, o koniobowości, która by pasowała do mojego temperamentu. Ale to rozstanie mocno przeżyłam, bo w ciągu tego miesiąca, kiedy się bawiłam z Rominą, bardzo się mocno emocjonalnie zaangażowałam. I teraz, kiedy ten temat znowu wraca, trudno mi podejść do tego obojętnie...
Muszę przyznać, że bardzo przeżyłam ten moment przed wakacjami, kiedy musiałam nagle, w ciągu kilku dni podjąć decyzję, czy się decyduję na kupno Rominy, czy też rezygnuję. Wówczas zdecydowałam, że nie jestem gotowa na to, żeby pakować się w taki układ z koniem, który ma masę problemów, jest trudny i ja nie wiem, czy mam wystarczająco dużo savvy, żeby sobie z tym poradzić. Uważam, że był to słuszny wybór. Zaczęłam szukać młodego konia bez przeszłości, o koniobowości, która by pasowała do mojego temperamentu. Ale to rozstanie mocno przeżyłam, bo w ciągu tego miesiąca, kiedy się bawiłam z Rominą, bardzo się mocno emocjonalnie zaangażowałam. I teraz, kiedy ten temat znowu wraca, trudno mi podejść do tego obojętnie...
Wiem, że Romina to 7 czy też 8 letni koń, na którym w zasadzie nie da się jeździć, w chwili obecnej mocno introwertyczny prawopółkulowiec, wymagający morza cierpliwości i czasu, żeby zaufać... Czyli zupełnie nie to, czego szukam. Ale z drugiej strony jest w tym koniu coś niesamowicie chwytającego za serce i wspaniałego, naprawdę trudno przejść koło niego obojętnie. Chciałabym jej pomóc, chciałabym zdobyć jej zaufanie. Jeśli by mi się to kiedyś udało, miałabym masę satysfakcji i przyjaciela na całe życie. Ale gdyby mi się nie udało (a nie oszukujmy się, nie jestem Patem Parellim), to zostałabym z poczuciem klęski i koniem, który boi się mnie oraz świata i który gdzieś w środku cierpi... Nie za ciekawa perspektywa.
Dlatego właśnie jest mi bardzo trudno podejść do tego tematu obiektywnie i na spokojnie, powiedzieć sobie albo, że trzeba odpuścić i to nie ma sensu, albo, że w zasadzie mogę spróbować i zobaczymy co będzie. Ech...
Dlatego właśnie jest mi bardzo trudno podejść do tego tematu obiektywnie i na spokojnie, powiedzieć sobie albo, że trzeba odpuścić i to nie ma sensu, albo, że w zasadzie mogę spróbować i zobaczymy co będzie. Ech...
Od Romina, 19.04.09 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz