sobota, lutego 06, 2010

Golden Horse

Byłam w czwartek w pensjonacie Golden Horse, żeby wszystkiemu się przyjrzeć i zastanowić, czy chciałabym tam trzymać konia. Muszę powiedzieć, że stajnia zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Wszystko profesjonalnie, sympatycznie, infrastruktura świetna, a cena jak na takie warunki wcale nie duża (mam na myśli boks angielski, bo w murowanym już znacznie drożej). W boksach czysto, po stajni krząta się kilku stajennych i widać, że cały czas mają pełne ręce roboty. 3 stajnie, 8 myjek (nie wiem, czy wszystkie wewnętrzne, ale na pewno część), 2 siodlarnie, 2 przebieralnie z szafkami, solarium (zdaje się, że płatne dodatkowo) - generalnie full wypas :P Trochę zawiodłam się socjalem, choć nie jest taki zły w porównaniu z kilkoma stajniami, które znam. Jeden mały pokój kominkowy z dużym stołem, drugi spory pokój z kanapą, ping-pongiem i kozą, w której można palić. Bez luksusów, ale całkiem w porządku. Po prostu dla Marcina i opcji pracowania tam na komputerze mogłoby być lepiej.

Hala jest ogromna, murowana, ma wejścia z dwóch stajni i jedne duże wrota na zewnątrz. Przyglądałam się stajni z punktu widzenia przeciwpożarowego (po ostatniej tragedii w Botoi) i na szczęście stajnie mają po dwa wyjścia, a wyjście na halę jest trzecim, więc zostało to dobrze rozplanowane. Podłoże na hali takie sobie, zwykły, pylący piasek, teraz posypany śniegiem, bo za bardzo się kurzył. Mają też kryty lonżownik z dość niskimi ścianami (na plus.) Karuzela, duża ujeżdżalnia z oświetleniem, poza tym czworobok. Wyjazd do lasu zaraz przy stajni. Oczywiście padoki i pastwiska - słowem super stajnia.

Kiedy mówiłam o tym, że koń to ogierek i, że chciałabym gdzieś urządzić plac zabaw, właściciele wyrazili zgodę, ale nie wyglądali na zachwyconych. Mam wrażenie, że to stajnia skierowana do odrobinę innego klienta, niż ja - nadaje się na treningi, solidną pracę z koniem, dla naturalsa jest trochę mniej przyjazna, ale też się z pewnością nadaje.

Plusem jest też to, że w stajni trzyma konie Ewelina Zoń, która trenuje west i można brać u niej lekcje. Chętnie bym się nauczyła tego stylu jazdy, choć oczywiście to dodatkowe koszty.

Jutro wybieram się na Anka Rancho, zobaczymy, jak wypadnie porównanie.

A w poniedziałek jadę do Poznania, ale o tym cicho sza, żeby nie zapeszyć :)

4 komentarze:

edka pisze...

Ewelina nazywa się Zoń. Sławna trenerka. Super wyniki na zawodach trenowanych przez nią koni... Tylko jak spojrzysz w oczy tych koni... Z naturalem niewiele ma to wspólnego. Cóż, sport kieruje się własnymi prawami...

Unknown pisze...

Ups, już poprawiam. Nie widziałam nigdy tej pani, więc nie wiem, jak pracuje z końmi, szkoda, jeśli mało partnersko :/ Ale gdzie właściwie można uczyć się westu w bardziej przyjaznym wydaniu w okolicach Wawy?

Anonimowy pisze...

Byłam w tej stajni jak kupowałam siodło... Usłyszałam od instruktorki, że koniowi to trzeba czasem... "wpieprzyć na wejściu", bo inaczej nie zrozumie. Mój mąż tak się zagotował, że to poezja. Obca osoba, która nie pytana, chwali się swoimi osiągnięciami w biciu koni. How interesting. Martyna

Unknown pisze...

Uu, brzmi mało sympatycznie. Szkoda. W każdym razie klamka już zapadła, wybraliśmy na pensjonat... Anka Rancho! Jak dam radę to dziś będzie wpis o tej stajni.