Dziś o planach na bliższą przyszłość, czyli co będę robić przez ten pierwszy rok. Postanowiłam wypisać sobie kilka pomysłów, które w tej chwili chodzą mi po głowie, żeby później sięgać do nich w ramach inspiracji, bo mój koń jest Lewopułkulowym Ekstrawertykiem i będzie wymagał całej masy kreatywności :)
Undemanding time – bardzo ważny element parellowania, zwłaszcza z młodym koniem trzeba spędzać dużo czasu bez żadnej pracy/zabaw, po prostu przebywać w swoim towarzystwie. Tu chyba nie potrzebuję żadnych pomysłów, zastanawiam się tylko, czy undemanding time w towarzystwie stada zda egzamin, chyba jednak lepiej byłoby zabierać konia na inny wybieg, żeby pamiętał, że jesteśmy „dwuosobowym stadem”.
Friendly Game - to na pewno gra numer jeden dla młodego konia. Najpierw same podstawy, czyli dotyk carrotem, liną, ręką na całym ciele, w tym kopyta, uszy. Potem mogą dojść bardzie wyrafinowane zabawy, firendly z pyskiem, wyciąganie jęzora, przyzwyczajanie do podawania pasty na odrobaczanie i innych leków "dopaszczowych" czy też tarnikowania zębów. Friendly z liną owiniętą wokół nóg i owijkami, ewentualnie z derką, z piłką, folią, parasolem, płachtą, hula-hop, sprayem i co mi tam jeszcze przyjdzie do głowy.
Jeż - oczywiście podstawy ustępowania od nacisku, ale bez mocnych zwrotów na przodach i tyłach, żeby za bardzo nie obciążać nóg. Opuszczanie głowy, podnoszenie nóg na nacisk kasztana, podnoszenie ogona, cofanie od carrota i od nacisku na pysku. Chciałabym dojść do dużej lekkości, w końcu będę miała na to dużo czasu. Później dalsze gry - prowadzenie za linę owiniętą wokół nogi, przyzwyczajanie do zastrzyków.
Driving Game - przy pomocy tej gry chciałabym przede wszystkim osiągnąć grzeczne chodzenie konia "przy nodze" (z drugiej strefy), za mną oraz z trzeciej strefy, zatrzymywanie, cofanie i kłusowanie razem ze mną (a później nawet galopowanie). Na początku oczywiście dużo schematu "touch it", czyli dotykania nosem, a potem kopytkiem różnych ciekawych przedmiotów (tu oczywiście występuje też element FG), wchodzenie na płachtę, podest (jak mi Marcin zrobi) przednimi nogami, tylnymi i wszystkimi czterema. Podnoszenie nóg na pukanie carrotem, ustępowanie od nacisku na przód i tył, cofanie i ruszanie, wysyłanie konia do różnych miejsc na coraz dłuższej linie, "stick to me", czyli koń się przykleja do człowieka i dotrzymuje mu kroku przy różnych zwrotach i zmianach kierunku. Kiedy uda się nam tego sensownie nauczyć, będziemy mogli zacząć chodzić na spacerki do lasu!
Jojo - cofanie konia od machania paluszkiem i przywoływanie go do siebie, to samo, ale przez drąg, między pachołkami, do boksu, przez bramkę, pod górkę, z górki, przez płachtę.
Circling Game – przez pierwszy rok odpuszczamy.
Squeeze Game – przeciskanie między mną a płotem, między beczkami, drzewami, w wąskich przejściach. Wchodzenie do przyczepy (może uda się skombinować), „myjnia”, czyli przeciskanie pod wiszącymi frędzelkami. Przeciskanie nad drągiem. Na późniejszym etapie skoki nad niskimi przeszkodami.
Chody boczne - przez pierwszy rok odpuszczamy.
Zastanawiam się też nad zabawami na wolności. Roundpen przez pierwszy rok nie bardzo wchodzi w grę, bo koń jeszcze za młody na bieganie po kole. Może uda się skombinować mały kwadratowy padok, bo zabawy na wolności są bardzo fajnym elementem i chciałabym też jak najszybciej go wprowadzić (jak tylko nasza relacja do tego dojrzeje).
Jak widać jest masa rzeczy, które możemy robić z ziemi, z pewnością przyjdzie mi jeszcze masa innych zabaw do głowy, a im więcej ja będę umiała/wiedziała, tym wyższy będzie poziom tych zabaw.