Kiedy zaczęłam przygodę z PNH, moim głównym źródłem wiedzy o naturalnym jeździectwie były artykuły za strony SPNH oraz portalu Konie i my. Na tyle takie podejście do koni mnie zaciekawiło, że zdobyłam płyty L1 i obejrzałam je z zapartym tchem. Nieco później udało mi się również obejrzeć L2. We wszystkich tych materiałach główną rolę gra Linda Parelli, którą podczas tej wspólnej podróży w świat PNH zdążyłam bardzo polubić. Zawsze trochę dziwiło mnie jej absolutne uwielbienie i podziw dla Pata Parellego, w końcu przecież jest jego żoną i sama od wielu lat bardzo dużo wnosi do jego programu, dzięki niej tysiące ludzi na świecie może w przystępny sposób nauczyć się wiele o końskiej psychologii. Czułam, że jest niedoceniana na tle showmena Pata.
Potem obejrzałam patterny, ale jakoś nie przemówiły do mnie do końca. Pat pokazywał, jak jego świetnie wytrenowane konie robią ciekawe rzeczy, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia. Nadal szanowałam go jako świetnego horsemana, ale jego sposób bycia, kowbojskie powiedzonka itp. nie pozwalały mi go polubić. Ostatnio zapisałam się do Savvy Clubu i spędziłam długie godziny na oglądaniu filmów z Patem Parellim w roli głównej: pokazy, poradniki itp. "And it blew my mind", jakby to powiedziała Linda. Analiza jego pracy z końmi pozwoliła mi spojrzeć na PNH innym okiem. Oczywiście, uczenie się wszystkich etapów programu po kolei jest ważne i daje wskazówki jak postępować z koniem. Ale równie ważna jest intuicja i improwizacja. Pat nie przestrzega ściśle wszystkich zasad, wymienionych na L1 i L2. Działa pod wpływem chwili, wyczucia, dostosowuje się do zachowania konia, jego koniobowości itp. Oczywiście, on ma lata doświadczenia z setkami, jeśli nie tysiącami koni i jego intuicja jest nim poparta. Ale PNH nawet dla osoby tak początkującej jak ja nie powinno być tylko zbiorem reguł, rzemieślniczym powtarzaniem schematów, podejrzanych na płycie. Żeby mieć prawdziwe savvy, trzeba improwizować, eksperymentować, kierować się wyczuciem. I to jest teraz mój cel. Szacun dla Pata :)
Potem obejrzałam patterny, ale jakoś nie przemówiły do mnie do końca. Pat pokazywał, jak jego świetnie wytrenowane konie robią ciekawe rzeczy, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia. Nadal szanowałam go jako świetnego horsemana, ale jego sposób bycia, kowbojskie powiedzonka itp. nie pozwalały mi go polubić. Ostatnio zapisałam się do Savvy Clubu i spędziłam długie godziny na oglądaniu filmów z Patem Parellim w roli głównej: pokazy, poradniki itp. "And it blew my mind", jakby to powiedziała Linda. Analiza jego pracy z końmi pozwoliła mi spojrzeć na PNH innym okiem. Oczywiście, uczenie się wszystkich etapów programu po kolei jest ważne i daje wskazówki jak postępować z koniem. Ale równie ważna jest intuicja i improwizacja. Pat nie przestrzega ściśle wszystkich zasad, wymienionych na L1 i L2. Działa pod wpływem chwili, wyczucia, dostosowuje się do zachowania konia, jego koniobowości itp. Oczywiście, on ma lata doświadczenia z setkami, jeśli nie tysiącami koni i jego intuicja jest nim poparta. Ale PNH nawet dla osoby tak początkującej jak ja nie powinno być tylko zbiorem reguł, rzemieślniczym powtarzaniem schematów, podejrzanych na płycie. Żeby mieć prawdziwe savvy, trzeba improwizować, eksperymentować, kierować się wyczuciem. I to jest teraz mój cel. Szacun dla Pata :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz