wtorek, maja 07, 2013

Warsztaty L1 i L2

W długi weekend majowy na Anka Rancho odbyły się warsztaty L1 i L2, w sumie 4 dni. Byłam tam w charakterze organizatora i oczywiście słuchacza. Dopiero w ten weekend będę brała udział z Dżamalem w warsztatach Freestyle - już się nie mogę doczekać :)

Przyjechały do nas 4 konie: siwa arabska klacz mambula, kary arabski wałach Bosman, kasztanowata małopolanka Pochodnia i kary fryz Frank (zwany Frankiem, a jego właścicielka otrzymała przezwisko Franceska). W sumie było około 18 osób - znacznie więcej, niż w zeszłym roku. 

Niestety pogoda kompletnie nie dopisała. Pierwszego dnia rozpadało się akurat wtedy, kiedy mieliśmy zajęcia na dworze. Ujeżdżalnia, która i tak była dosyć wilgotna po roztopach i wcześniejszych deszczach, zmieniła się w bajoro. Wszyscy jednak byli bardzo wytrwali i uczyli się w strugach deszczu.

Następnego dnia od rana mocno padało. Okazało się na szczęście, że w pobliskiej stajni jest hala i właściciel zgodził się przyjąć nas gościnnie na 3 godziny - chwała mu za to! Wzięłam też ze sobą Dżamala - nie miałabym inaczej okazji się z nim w ogóle pobawić. Musieliśmy przejść przez podmokłe łąki, ale i tak było warto - hala okazała się dość duża, z dobrym podłożem i lustrami. Myślałam, że Dżamal będzie się bał nowego otoczenia, ale był bardzo spokojny. Największą zagwozdką były dla niego lustra - miał świetną minę, kiedy oglądał swoje odbicie :) Spodobały mu się również bardzo chody boczne nad drągiem. W jedną  stronę szły mu bardzo dobrze, a w drugą miał problem. W związku z tym, swoim zwyczajem, koniecznie chciał cały czas przez niego przechodzić bokiem. Ostatecznie wymyśliłam nową formułę Okrążania: idziemy prawie całe koło, potem bokiem nad drągiem, a potem dalej koło.



Następnego dnia pogodna poprawiła się na tyle, że poszliśmy się bawić na tzw. górce - to dodatkowy padok, na którym jest całkiem sucho i nie ma błota. Wzięłam znów Dżamala i pojeździłam na nim trochę - było bardzo fajnie. Ania przywiozła samochodem podest, przetestowaliśmy też Wielką Zieloną Piłkę Parelli - mój koń bez problemu zaczął ją pchać, nawet w kłusie. Sięga mu do klatki piersiowej, więc idzie to bardzo sprawnie. Fryz potwornie bał się plandeki i Kasi zajęło ze 2 godziny, zanim zaczął w ogóle na nią wchodzić. Na koniec chwilę bawiłam się jeszcze z Dżamalem z ziemi, ale zaczął "odpalać wrotki", czyli nagle ni stąd, ni zowąd ruszał galopem, próbując wyszarpnąć mi linę. Ech... Już dawno tego nie robił. 
Na zdjęciu Mambula z piłką i Franek nad plandeką:




Ostatniego dnia była ładna pogoda i znów wybraliśmy się na górkę. Rano ćwiczyłam jazdę na beczce wg. filmu z Parelli Connect, na którym Linda pokazuje fajne symulacje. Kasia lepiej mnie ustawiła i wreszcie rozumiem jak dobrze zrobić Pchającego Pasażera i usiąść w Punkcie Równowagi (Balance Point)! Ćwiczenia wzbudziły ogólny entuzjazm i kilka osób zapisało się na następny kurs (Freestyle), bo tam będziemy robić tego więcej. Jurek był genialny i zbudował dla nas nawet bardziej rozbudowany symulator jazdy, czyli tzw. "Steady Eddie". Wygląda mniej więcej tak:


Po południu znów wzięłam Dżamala z zamiarem pojeżdżenia, jednak nie doszło to do skutku. Najpierw bawiłam się z nim z ziemi i wszystko było dobrze. Kiedy doszliśmy do skakania nad beczkami, jak zwykle się zaciął, ale ponieważ widziałam, że nie jest szczególnie przestraszony, a raczej nie bardzo się stara, poprosiłam go o więcej, podniosłam energię. Zaczęły się bunty i szarpanina, znów odpalał, tak, że obtarłam sobie rękę. Skoczył kilka razy bez większych problemów, ale potem przy okrążaniu jak tylko prosiłam go "postaraj się bardziej", pokazywał mi dobitnie, że nie zamierza tego dla mnie zrobić. Ogólnie byłam dosyć podłamana - nie wiem, czy zastosowałam odpowiednią strategię proszenia o więcej, może trzeba się było wycofać i wszystko robić powoli? Z drugiej strony wydaje mi się, że to było takie dominacyjne zachowanie: "nie będziesz mi mówiła, co mam robić". Innymi słowy dopóki wszystko jest na jego warunkach, to jest miło, a kiedy ja chcę nadać tempo zabawom, to już robi się bunt. Mam nadzieję, że w sobotę Kasia mi z tym pomoże.

Zdjęcia z warsztatów (będę dorzucać kolejne):


Brak komentarzy: