W ostatni weekend odbyły się ostatnie już warsztaty z Kasią Jasińską na Anka Rancho. Ostatnie na najbliższy rok, ponieważ Kasia wyjeżdża do Szwajcarii uczyć się od Berniego Zambaila, 5* Parelli Proffessional. Było rewelacyjnie, mnóstwo się jak zwykle nauczyłam.
Do stajni przyjechałam w piątek. Pobawiłam się trochę z Dżamalem z ziemi - szło nam nieźle, ale potem zaczął trochę odpalać (np. kiedy się schyliłam, żeby podnieść linę). Nawet się ucieszyłam, bo chciałam, żeby Kasia mi z tym pomogła. Wieczorem wszystkie konie ustawiły się pod bramą, czekając na to, aż zostaną wpuszczone do stajni na kolację. Poszłam trochę pogłaskać Dżamala, a on na różne sposoby próbował dać mi do zrozumienia, że chce już iść z pastwiska. W końcu odsunął pyskiem zasuwkę od bramy i spojrzał na mnie znacząco - spryciarz! :D Miałam przy sobie tylko stringa, ale uznałam, że zaryzykuję. Wzięłam go z wybiegu i zaprowadziłam kawałek dalej do dużej sterty siana. Pozostałe konie miały fajne miny, widząc arabka wcinającego sianko tuż pod ich nosem ;P
Następnego dnia od rana mieliśmy zajęcia teoretyczne, potem symulacje na "Steady Eddie", a w końcu wzięliśmy konie. Postanowiłam spróbować pobawić się na linie 7 m, ale zrobionej z lassa - całkiem fajna sprawa i przygotowanie do zabawy na najdłuższej linie. Robiłam z Dżamalem Okrążanie w kłusie i Kasia powiedziała, że mam go przywołać dopiero, kiedy zacznie zwracać na mnie uwagę. Przez długi czas szedł z głową zwróconą na zewnątrz i cały czas napinał linę. Kiedy próbował wrócić, odsyłałam go znów na koło. Okazało się, że kiedy chcę go przyspieszyć, uderzam stringiem za bardzo w strefie 4, zamiast w 5. Kiedy udało mi się to poprawić, wysyłanie zaczęło działać znacznie lepiej. Arabek naprawdę mocno się spocił, zanim wreszcie zwrócił pysk trochę w moją stronę. Wtedy zaprosiłam go do siebie i dałam mu odpocząć. Powtórzyliśmy ten manewr jeszcze parę razy, uzyskując coraz lepsze efekty. Wreszcie Kasia kazała mi wsiąść, bo koń był już nieźle zmęczony.
Weszliśmy na roundpen, żeby poćwiczyć Pchającego Pasażera i jazdę z płynnością. Dżamal oczywiście cały czas kombinował jak wyjść z roundpenu, więc w końcu Kasia wzięła go na linę, żebym mogła się skupić na jeździe, a nie pilnowaniu konia. Moim zadaniem było odpychanie się od szyi konia, żeby lepiej znaleźć punkt równowagi oraz "stępowanie w moim ciele", czyli dostosowywanie się do ruchu konia. Miałam też "pedałować" nogami, żeby nie zapierać się w strzemionach. Starałam się też odblokować kolana, ponieważ często bolą mnie po jeździe, a to oznacza, że się tam usztywniam. Parę razy udało mi się naprawdę poczuć harmonię z koniem i było to świetne uczucie!
Później pojeździłam na dużej ujeżdżalni. Dżamal się trochę na mnie boczył i Kasia powiedziała, że za dużo używam wodzy, że ciągnę go za głowę oraz używam za mocnych faz i dlatego on się buntuje. Muszę bardzo tego pilnować - mam za dużo nawyków ze szkółkowej jazdy... Później Kasia nauczyła mnie schematu Kokardy (Bow Tie Pattern), który jest nieco podobny do Ósemki i przygotowuje do zagalopowania. Przez jakiś czas ćwiczyłam go w kłusie, a potem (z pomocą Kasi, która przyspieszyła konia stickiem) ruszyliśmy galopem! Był to chyba najbardziej pokraczny galop w mojej jeździeckiej karierze, ale od czegoś trzeba zacząć :)
Następnego dnia Dżamal przyszedł do mnie bardzo chętnie - chyba poprzednie zabawy przypadły mu do gustu. Mieliśmy lekcje z dopasowywania siodeł i okazało się, że muszę podkładać Dżamalowi specjalnie złożony ręczniczek pod przód siodła. Będę musiała kupić wełnianą podkładkę Mattesa z kieszeniami na wkładki, bo Parellowy Theraflex nie nadaje się pod moje siodło.
Później postanowiłam pod okiem Kasi zacząć bawić się na najdłuższej linie (lasso 15 m). Bardzo się tego bałam, ponieważ chwila nieuwagi i zaplątanie się w niej może być bardzo niebezpieczne. Ale szło mi naprawdę dobrze i bardzo mi się spodobało. Jest dużo więcej czasu na reakcję, a w dodatku w razie potrzeby można nią całkiem mocno zadziałać. A koń ma więcej przestrzeni, żeby iść do przodu, co w przypadku Lewopółkulowego Ekstrawertyka jest bardzo ważne. Kasia cały czas mi powtarzała, że za bardzo go blokuję, że powinnam go prosić o więcej ruchu naprzód - ta lina jest do tego idealna.
Przez jakiś czas szło bardzo dobrze, Okrążanie w porównaniu z poprzednim dniem było świetne - właściwie cały czas luźna lina i równy krok. Później zaczęliśmy robić chody boczne w galopie i wtedy Dżamal postanowił "odpalić wrotki". Wyrwał mi się w sumie 2 razy, to znaczy ruszył przed siebie galopem, a ja puściłam linę - nie chciałam popalić sobie rąk. W związku z tym Kasia wzięła go ode mnie, pobawiła się z nim chwilę i znów odpalił - byłam zachwycona, bo wiedziałam, że dzięki temu będę się mogła dowiedzieć co robić w takich sytuacjach. Kasia pokazała mi, żeby nie blokować go machając liną, tylko powiedzieć "proszę bardzo, możesz biegać ile chcesz... galopem w chodach bocznych!". Ta strategia sprawiła, że arabek szybko zmiękł i doszedł do wniosku, że właściwie już nie chce biegać :) Zobaczymy, jak mi będzie szło stosowanie tej taktyki.
Później wsiadłam i ćwiczyłam Podążanie Ścieżką w kłusie oraz Milion Przejść polegające na tym, że zmieniałam kłus z anglezowanego na półsiad i "lekki dosiad" na zmianę. Szło nam całkiem nieźle, choć Dżamal co jakiś czas znów się boczył. Starałam się pilnować i jak najmniej używać wodzy, a także właściwie stosować fazy. Kasia na koniec powiedziała, że znacznie lepiej siedzę na koniu - super! Pomogła mi również z cofaniem z siodła, które szło mi bardzo słabo. Okazało się, że niewłaściwie działam dosiadem. Kiedy koń stoi, powinnam przenieść ciężar ciała do przodu, a kiedy chcę cofnąć, odchylić się do tyłu. To i jej dodatkowe działanie Prowadzeniem z ziemi dość dobrze poprawiło nasze cofanie :)
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z warsztatów, mnóstwo się dowiedziałam, a atmosfera była świetna. Szkoda, że Kasia na rok wyjeżdża! W związku z tym, że jej nie będzie, kilka osób pytało mnie, czy mogą brać u mnie lekcje PNH. Doszłam do wniosku, że czemu nie - jeśli ktoś mnie dowiezie do stajni albo przyjedzie na Anka Rancho i będzie się chciał uczyć na Dżamalu, to chętnie spróbuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz