piątek, kwietnia 10, 2009

Undemanding time

W środę po raz pierwszy bawiliśmy się z Rominą. Może to nieco za dużo powiedziane, bo po prostu siedzieliśmy u niej na padoku i nawiązywaliśmy relację :)
Od Sawanka 08.04.09

Co chwila ktoś nam przeszkadzał. Najpierw pojawił się Czarek (miłośnik Rominy od czasu, kiedy była źrebięciem), który przyniósł jej marchewkę. Potem stajenni sprzątali wybieg i okolice. Potem przyszli Maciek i Sylwia po jeździe, żeby zobaczyć co robimy. A na koniec jedna dziewczyna przyprowadziła na wybieg Maderę (ponoć Romina jest jedynym koniem, który jest w stanie stać z Maderą na jednym padoku). Zresztą nasza kara ślązaczka przeganiała Rominę przy użyciu "wzroku teściowej" i wyraźnie pokazywała, kto tu rządzi. Rudzielec grzecznie się wycofywał i nie protestował (co potwierdza diagnozę, że może być RBI).
Od Sawanka 08.04.09

Mimo tych wszystkich rozpraszających czynników było całkiem przyjemnie. Koń podchodził do nas kilka razy i obwąchiwał, ale nie pchał się w przestrzeń osobistą, widać, że ma do człowieka szacunek. Nie było też płoszenia się ani żadnych nieprzewidywalnych ruchów. Z naszych obserwacji wynika, że Romina musi wszystko bardzo dokładnie zbadać, najlepiej nosem. Wygląda prawie, jakby miała bardzo słaby węch, bo każdą rzecz obwąchuje z bardzo bliska i niezwykle dokładnie. Myślę jednak, że to raczej kwestia charakteru niż niedostatku zmysłów. Moją rękę też bada zawsze bardzo skrupulatnie, centymetr po centymetrze. Nigdy się jeszcze nie spotkałam u konia z takim zachowaniem.

Od Sawanka 08.04.09

Po zakończeniu naszej sesji wyszliśmy z padoku, ale ja się później wróciłam, żeby zmierzyć jej pysk (zamówiłam u p. Podkowy nowy halter i chciałam, żeby był dobry na jej wielki łeb). Weszłam na wybieg i podeszłam parę kroków. Romina podniosła głowę, więc się zatrzymałam. W końcu to ona pokonała ostatni dystans, który nas dzielił, powąchała i dała sobie zmierzyć pysk. Mam poczucie, że to bardzo kontaktowy, ale również wrażliwy koń, który wymaga dużo wycofywania się, delikatności i cierpliwości, ale ma niesamowicie dużo do zaoferowania w zamian.

Odbyliśmy również rozmowę z trenerem, który ją regularnie objeżdża. Najpierw wyraził swoją zdecydowaną dezaprobatę dla naturalnych metod, czym się za bardzo nie przejęłam. Potem powiedział, że z Rominą nie ma żadnych problemów z ziemi, jest spokojna i posłuszna. Schody zaczynają się dopiero w siodle. Z jego opisu wynikało, że klacz nie akceptuje jeźdźca i wędzidła, buntuje się i bryka (ale nie na tyle, żeby go zrzucić). Zdaje się, że ktoś popełnił poważny błąd przy jej zajeżdżaniu: wsiadł na nią, spadł, uwiesił się jej na pysku, a kobyła przeciągnęła go przez dwa płoty. Podobno w tej chwili i tak jest z nią lepiej, kiedyś właściwie nie dało się na niej jeździć. Trener wspomniał też coś o tym, że Romina ma kiepską budowę, ale jest bardzo skoczna. Kiedy się jej przyjrzałam, to faktycznie dojrzałam kilka błędów budowy: krowia postawa tylnych nóg, beczkowata przednich, dość stroma łopatka. Pytanie, czy są to na tyle poważne wady, że nie ma sensu kupować takiego konia, czy też na nasze potrzeby to nie ma znaczenia.

Zdaje się, że w stajni zawiązała się już koalicja, która by chciała, żebyśmy kupili Rominę. Przyznam, że myślę o tym, żeby się na nią zdecydować, kiedy będę miała fundusze. Póki co pobawimy się z nią co najmniej miesiąc i zobaczymy, czy naturalne metody zmienią jej podejście (strach przed ludźmi i siodłem), czy też jest to na tyle poważna sprawa, że nawet wiele lat pracy nie zmieni jej urazu i zawsze już będą z nią problemy. Joasia (instruktorka) uważa, że jest to dla nas idealny koń (a my dla niej idealnymi właścicielami), bo naturalne metody to właśnie to, czego jej potrzeba. Zobaczymy...

2 komentarze:

Unknown pisze...

Cudowny wpis :) I piękna ona!

Unknown pisze...

Bardzo się cieszę :)