piątek, kwietnia 17, 2009

Nowa twarz Ejena

Zacznę od podania linka do nowej strony społecznościowej Parellich: http://www.shareparelli.com/. Założyłam tam grupę Parelli Poland, żeby Polacy mieli tam również coś dla siebie.

A teraz coś o zabawach we wtorek. Ja wzięłam Ejena, a Marcin Rominę, więc było fajnie, bo każde z nas mogło się zajmować innym koniem. Postanowiłam pobawić się z Ejenem w innym miejscu niż zwykle, bo on ewidentnie boi się dalszej części ujeżdżalni, a ponieważ było akurat miejsce, to zostaliśmy przy samym wejściu, gdzie czuł się znacznie pewniej. Kiedy nie panikował, był zupełnie innym koniem, uważnym, reagującym na sygnały, myślącym. Bardzo dobrze mi się z nim pracowało. Myślę, że to jest klucz do relacji z tym koniem, zbudować zaufanie i przywództwo w miejscu dla niego bezpiecznym, a dopiero później zabierać go dalej, w miejsca, gdzie będzie musiał polegać na mnie jako swoim liderze.

Bawiliśmy się przede wszystkim w okrążanie. Szło mi znacznie lepiej niż z Fakirem, który nie cierpiał tej gry. Uczyliśmy się przejść w górę i w dół, raz nawet zagalopował, ale jeszcze nam to słabo wychodzi. Stępem chodzi bardzo ładnie, nawet kilka kółek, w kłusie rzadko udaje mu się utrzymać chód przez całe kółko. Za to kiedy zaczęłam robić przygotowanie do zmiany kierunku (czyli podchodzenie do mnie na sygnał), to wyszło bardzo fajnie.

Mam wrażenie, że dużo daje mu to, że pozwalam mu przychodzić do środka, kiedy zada pytanie i sam chce przyjść. Nie odganiam go, tylko głaszczę, pozwalam chwilkę postać, nie robię z tego problemu. Mam poczucie, że był mi za to wdzięczny i znajdował w tym środku prawdziwe poczucie bezpieczeństwa. To było bardzo fajne. Cieszę się, że Linda zawsze podkreśla ten aspekt budowania relacji, wydaje mi się to bardzo ważne.

Po zabawach zabrałam Ejena na trawkę. Podobało mi się to, że kiedy stał równolegle do mnie i czułam, że trochę na mnie włazi, poruszyłam leciutko liną w kierunku jego zadu, a on błyskawicznie schował zad, nie przerywając jedzenia (wcześniej ćwiczyliśmy "hind your hiney"). Chyba zaczynam mieć u tego konia szacunek. Ponieważ Olga prosiła, żeby mu schłodzić mocno nogi, postanowiłam wprowadzić go do stawu (hehe, takie pójście na łatwiznę), żeby się pomoczył. Na początku się trochę bał, więc pozwoliłam mu na wycofanie się, zrobiłam trochę przeciskania między mną a stawem. Moje odesłanie się bardzo poprawiło, po całej sesji CG działało naprawdę dobrze. W końcu Ejen odważył się wejść do stawu i po kilku wejściach i wyjściach bardzo mu się spodobało, wlazł aż po brzuch, chlapał nóżką, było sympatycznie.

Marcin bawił się z Rominą na wolności. Udało mu się doprowadzić do tego, że klacz chodziła za nim z własnej woli po padoku. To w jej przypadku duże osiągnięcie. Ja chyba nie jestem tak ambitna i będę z nią szła zodnie z programem, czyli będę budować naszą relację na linie. Pewnie taki początek na wolności byłby lepszy, ale nie czuję się na siłach.

Brak komentarzy: