W niedzielę nareszcie wyszło słońce, ale śnieg się jeszcze do końca nie roztopił, więc nie było błota - super pogoda do zabawy z koniem, chociaż było trochę ślisko Kiedy podeszłam do bramy padoku, koń już na mnie czekał - wystarczyło tylko otworzyć bramę. Bardzo wygodny system :) Później wyczesałam z niego 5 kg włosów i domyłam trochę pysk tym preparatem (Veredus Easy White Spray dla siwych koni), całkiem skutecznym zresztą:
Bawiłam się dzisiaj na długiej linie, trochę okrążania, trochę ósemek, a później Schemat Fali/Przeplatanki (Weave Pattern). W stępie szło bez problemu, w kłusie trochę gorzej, bo koń miał sporo energii, a nie chciało mi się rozstawiać szerzej znaczników - leń wiosenny mnie napadł :) Zrobiliśmy też chwilę galopu i szło lepiej niż ostatnim razem. Dżamal coraz lepiej też skacze i widać, że sprawia mu to prawdziwą przyjemność.
Jako, że koń być spokojny i całkiem na mnie skupiony, postanowiłam wsiąść - chcę jak najwięcej poćwiczyć przed warsztatami z Kasią. Jak zwykle starałam się jak najbardziej skupiać na swoim dosiedzie. Następnego dnia bolały mnie mocno nogi, więc chyba bardzie pracowałam mięśniami :) Najpierw pojeździliśmy chwilę stępem i kłusem wzdłuż płotu. Dżamal niechętnie kłusował - wydaje mi się, że to kwestia podłoża, na którym nie czuł się pewnie, więc nie naciskałam. Widzę, że ogólnie muszę lepiej przekazywać mu z siodła sygnały o tym, że zrobił coś dobrze, czyli wyraźniej dawać wygodę, a także chwalić i głaskać. Z ziemi robię to bardzo często, a z siodła zapominam. W drugą stronę to samo - muszę zacząć stosować efektywną fazę 4, bo inaczej koń zacznie mnie olewać. Większość rzeczy robi na niższe fazy, ale jeździłam już na nim tyle razy, że mogę zacząć więcej wymagać.
Ponieważ z kłusem były pewne trudności, postanowiłam zrobić w stępie kilka koniczynek, a potem schemat "Dotknij Tego". Skończyło się to dla mnie prawie spadnięciem z konia, ponieważ Dżamal ni stąd ni zowąd postanowił wsadził nogę do wielkiej opony, leżącej na drugiej takiej samej, czyli dość wysoko. Kiedy chciał ją wyjąć, oczywiście zahaczył piętką i pociągnął na siebie oponę. Na szczęście widziałam co się święci i mocno zaparłam się w siodle. Dzięki temu dziki skok Dżamala spokojnie wysiedziałam :)
Podczas chodzenia po padoku Dżamal zrobił swój stały numer, czyli jeśli mieliśmy się przecisnąć między różnymi oponami, żeby pójść dalej, parkował tam, grzebał kopytkiem, zastanawiał się - tak samo, jak kiedy robię z nim to z ziemi. Uznałam, że czemu nie, niech ma jakieś zadanie intelektualne, które sam sobie wybrał. Najgorzej póki co idzie nam cofanie - zrobienie 2-3 kroków to prawdziwe wyzwanie. Dlatego włączyłam cofanie do naszego przeciskania - kiedy koń stał dłuższą chwilę i nie robił postępów, wycofywałam go spomiędzy opon i znów prosiłam o przejście.
Na koniec postanowiłam zrobić chwilę zabawy na wolności. Zdjęłam mu halter i siodło, a sama sobie usiadłam na stosie opon. Koń nie ruszył się nawet na milimetr przez 10 minut, wygrzewał się spokojnie w słońcu. W końcu zmarzłam, więc postanowiłam chociaż chwilę coś porobić. Nie poszedł za mną od razu, ale kiedy go poprosiłam, ruszył i trzymał się mnie przez cały czas. Pochodziliśmy trochę po padoku, podotykaliśmy nosem różnych rzeczy, a potem udało się nawet zrobić ósemkę :) Byłam bardzo zadowolona z tego spotkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz