wtorek, października 20, 2009

Pierwsze kroki

Byłam dziś znów u Baroka i zaczęliśmy normalne zabawy. Zaczęłam od wyczyszczenia go i kolejnego friendly ze szczotkami i kopystką. W międzyczasie przyszedł Bartek, przyjaciel p. Karoliny, który interesuje się naturalnym jeździectwem. Porozmawialiśmy trochę, pokazał mi jak Barok reaguje na drapanie po kłębie - robił taki fajny ryjek, wyglądał słodko :)

Potem poszliśmy na halę. Po raz pierwszy używałam mojego czerwonego stringa - muszę powiedzieć, że nie czuję chyba żadnej różnicy między oryginałem a sznurkami p. Podkowy. Najwięcej czasu zajęło oczywiście friendly z carrotem, przy machaniu koń się spinał i przyspieszał, co jakiś czas również podchodził bardzo blisko, napierał na presję. Żaden koń mi do tej pory czegoś takiego nie robił, było to nowe doświadczenie. Nie wiedziałam do końca co z tym zrobić, machałam linką cofając się od konia, a koń podchodził coraz bliżej... No więc cofałam go kawałek i powtarzałam operację. Nie udało mi się osiągnąć pełnego rozluźnienia i akceptacji, ale dojdziemy do tego.

Potem bawiliśmy się w jeża. W międzyczasie wszystkie jeżdżące konie opuściły halę i Barok mocno niepokoił się tym, że jesteśmy sami. Kiedy tylko udało mi się skupić jego uwagę, ustępował od bardzo delikatnych faz, jeśli akurat zastanawiał się, czy za chwilę nie zginiemy marnie, chodził od czwartej fazy na zadzie i od 2-3 na przodzie. Najtrudniej było uzyskać ładne krzyżowanie nóg z tyłu, bo raczej dostawiał je do siebie albo krzyżował "na zewnątrz", ale udało mi się uzyskać kilka dobrych kroków. Z przodem szło łatwiej. Ogólnie byłam z niego zadowolona.

Na koniec pobawiliśmy się jeszcze w jeża do tyłu. Tego chyba nigdy nie robił, bo trochę dłużej zajęło mu załapanie o co chodzi. Przy okazji zainteresował się carrotem i zaczął go delikatnie obgryzać, co było dużym sukcesem. Po kilku ładnych cofnięciach dałam mu czas na przeżucie. Koń po chwili rozluźnił się, poparskał, a potem długo ziewał, i ziewał, i ziewał. Od razu zmienił mu się wyraz pyska - zazwyczaj ma taki trochę skrzywiony, sceptyczny. Tym razem nabrał takiej zadziorności i błysku w oku, bardzo mi się to podobało. A to, że się w końcu rozluźnił, było wspaniałą nagrodą, czułam się naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że to dobry omen na naszą dalszą współpracę.

Brak komentarzy: