Tak sobie ostatnio pomyślałam, że jednak naturalsi to nie są normalni ludzie. Ja na przykład jestem zachwycona, ponieważ mój koń bardziej pokazuje język, kiedy przeżuwa. Brzmi dość dziwnie, nie sądzicie? ;) A czemu mnie to cieszy? Ponieważ konie ekstrawertyczne, kiedy przeżuwają (oczywiście nie podczas jedzenia, tylko podczas myślenia), wysuwają w wyraźny sposób język, a konie introwertyczne wręcz przeciwnie, przeżuwają "sekretnie", jak mówi Linda. Dżamal jest z natury lewopółkulowym ekstrawertykiem, ale przeżuwał zawsze bardzo introwertycznie. Wydaje mi się, że ta zmiana oznacza, że bardziej się otworzył i jego prawdziwa natura bardziej się pokazuje. Może to kwestia wielku, a może ja wcześniej zbyt mocno go tłamsiłam? Nie wiem, ale sądzę, że to dobry znak :)
Lekcja z Julią była jak zwykle bardzo ciekawa. Ćwiczyłyśmy przejścia podczas Okrążania i jak zwykle okazało się, że mała rzecz robi dużą różnicę. Julia pokazała mi, jak w lepszy sposób prosić konia o przejście w górę i w dół. Kiedy koń idzie w prawo, o szybszy chód trzeba poprosić wtedy, kiedy zad konia znajduje się na wysokości prawego ramienia. Podnosimy wtedy prawą rękę i podnosimy energię. Jeśli koń nie przyspiesza, obracamy się razem z nim podnosząc dodatkowo lewą rękę. Trzecia faza to zakręcenie carrotem, a czwarta faza robimy krok do przodu i uderzamy w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się koń. To powinno wystarczyć. Przy przejściach w dół zaczynamy prosić o to, żeby koń zwolnił, kiedy jego głowa pojawia się przy lewym ramieniu. Podnosimy wtedy prawą rękę z carrot stickiem, tak jakby blokując drogę koniowi. Ta ręka nie zmienia pozycji, ale obracamy się razem z koniem tak, że ręka z liną znajduje się coraz bliżej ręki z wyciągniętym carrotem. Jeśli koń nie zwalnia, zaczynamy pionowo machać carrotem, a na koniec też pionowo machać liną (ręce mamy wtedy praktycznie złączone). Uff, mam nadzieję, że jasno to opisałam.
Kiedy odprowadzałam Dżamala po lekcji i zostawiłam go już na pastwisku, podeszła do niego Sofie. Jest niżej od niego w hierarchii, więc Dżamal tak ja pogonił, że tylko ziemia fruwała. Nigdy czegoś takiego nie widziałam - zrobił piruet, jednocześnie wierzgając! Julia była zdziwiona, że ten mały, niepozorny konik coś takiego potrafi :)
Dziś byłam u Dżamala i świetnie się bawiliśmy. Coraz częściej przybiega do mnie z daleka na pastwisku - to niesamowicie miłe uczucie :) Najpierw poszliśmy na padok, ale było tam dość grząsko. Zgodnie z poradą Julii zaczęłam robić rozgrzewkę na lassie - z jednej strony uczę się z nim obchodzić, a z drugiej koń ma więcej przestrzeni, możemy razem pobiegać. Chwilę poskakaliśmy przez drąg i beczki - idzie nam to coraz lepiej, choć Dżamal nadal nie przepada za beczkami.
Później przenieśliśmy się na trawiasty padok, gdzie koń się tak nie zapadał. Ćwiczyliśmy przejścia - głównie w kłusie i galopie. Był moment, kiedy Dżamal miał ochotę na wyrwanie się, ale byłam stanowcza i pokazałam, że mi się to nie podoba. Długo przeżuwał i więcej tak nie zrobił. Mam wrażenie, że dzięki regularnym treningom Dżamal zaczął nabierać mięśni i coraz lepiej się rusza. Ma teraz zdecydowanie większy wykrok w kłusie. Ładnie też galopuje, prawie zawsze na dobrą nogę i już się tak nie wścieka, kiedy proszę o wyższe chody. Jeszcze trochę i spróbuję Okrążania na lassie na dużym placu :) Podczas Okrążania przez większość czasu nieźle utrzymuje chód, choć zdarza mu się stwierdzić "dobra, koniec, przychodzę do ciebie". Staram się nad tym pracować - żeby z jednej strony nie poczuł, że go krytykuję i nie chcę, żeby do mnie podszedł, ale żeby jednak pamiętał, że zachowywanie chodu to jego obowiązek. Chociaż dziś miałam wrażenie, że zatrzymywał się po to, żeby przeżuć - stawał, przeżuwał (z językiem bardziej na wierzchu), tarł głową o przednie nogi, znów przeżuwał. Może jest mu ciężko myśleć, jednocześnie biegając :)
Na koniec robiliśmy chody boczne nad belką. Z beczką nam na razie nie idzie, więc próbuję z czymś łatwiejszym. Proszę bardzo, bardzo delikatnie i powoli, nagradzam nawet pół kroku - wiem, że to jest dla niego trudne. Dziś nad belką przechodziliśmy jakieś 5 minut i Dżamal przeżuł jakieś 20 razy - nie przesadzam. Cieszę się, że udaje mi się zaangażować jego umysł :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz