poniedziałek, stycznia 14, 2013

Nadmiar energii

Ostatnio Dżamal ma zdecydowany nadmiar energii - nudzi się na małym padoku najwyraźniej. W zeszłym tygodniu planowałam trochę pojeździć, ale zaczęłam oczywiście z ziemi - tym razem na długiej linie. Szło nam całkiem dobrze, podczas okrążania arabek się trochę nakręcał, ale nie było za bardzo buntów. Zaczęłam od kółek na połowie długości liny i sukcesywnie wypuszczałam ją z ręki. Widzę, że moje zabiegi, żeby Dżamal miał więcej pewności siebie, kiedy jest dalej ode mnie, zaczynają przynosić skutki. Oczywiście było sporo wesołego brykania i galopów, ale względnie pod kontrolą. Myślę, że powoli uczę się jak kontrolować jego energię, co nie jest wcale łatwe. Z jednej strony chodzi o to, żeby konia nie blokować, dać mu przestrzeń do wyrażania siebie i wspierać jego pomysły. Z drugiej strony ważne jest jednak, żeby się nie nakręcał i był cały czas w lewej półkuli. Aby to zrobić, trzeba umiejętnie pokierować jego energią i wykorzystać ją konstruktywnie. Brzmi to może łatwo, ale w praktyce nie jest wcale takie proste. Wymaga dużej szybkości (zarówno ruchów, jak i  podejmowania decyzji), koordynacji (liny i carrota), orientacji w przestrzeni (gdzie są różne obiekty) oraz pomysłowości. Koń to duże, silne zwierzę, które potrafi poruszać się z dużą prędkością i impetem, dlatego kierowania jego energią to duże wyzwanie. Wydaje mi się, że wychodzi mi to coraz lepiej. Przeplatam okrążanie ze zmianami kierunku, skakaniem przez przeszkody (mam wrażenie, że Dżamal to bardzo lubi i nabiera w tym pewności siebie), spadającym liściem, schematem S, schematem ósemki i przechodzeniem między oponami. A wszystko to bardzo dynamicznie, w kłusie lub galopie, pełnym bryknięć i wesołych podskoków :) Nagrodą jest pozytywny wyraz pyska i długie parskanie, a potem skupiony na mnie, spokojny koń, przy tym gotowy podnieść energię, jeśli potrzeba.

W tym tygodniu wyszło mi to naprawdę nieźle, ale w zeszłym nie było jeszcze tak dobrze - nie doceniłam jak sądzę tego, że Dżamal jest naprawdę niewybiegany. Wsiadłam na niego, kiedy wydawał mi się "jezdny", ale okazało się, że nie potrafi ustać w miejscu, jest podenerwowany, a kiedy ruszyliśmy, zaraz przeszedł do kłusa. W związku z tym zsiadłam, pobawiłam się z nim jeszcze jakieś 15 minut. Nauczyłam go m.in. przybiegania do mnie kłusem, kiedy uderzam savvy stringiem w ziemię. Widziałam kiedyś, jak ktoś tak robił, ale kompletnie nie rozumiałam jak to działa. Ostatnio gdzieś przeczytałam czy obejrzałam Pata, który się wypowiedział na ten temat. Jest to dosyć proste - kiedy uderzam linką w prawo i lewo, stojąc przodem do konia, robię tak naprawdę driving game po jego obu bokach. Jeśli koń wie, jak odpowiedzieć na presję, powinien przyspieszyć krok i ruszyć kłusem. Okazało się, że działa :)

Byłam zadowolona z efektu zabaw, więc znów przeszłam do jazdy. Tym razem wszystko poszło gładko - cieszę się, że Linda nauczyła mnie, że jeśli tylko czuję się niepewnie, powinnam wrócić na ziemię, zamiast za wszelką cenę zostawać w siodle i później żałować. Zbyt cenię sobie moją pewność siebie i pozytywne podejście do jazdy na Dżamalu, żeby to zrujnować jakąś nieprzyjemną sytuacją.

Ponieważ było dość ślisko, nie kłusowaliśmy, tylko jeździliśmy stępem wzdłuż płotu, wykonując schemat narożników. Polega on na tym, że dojeżdżając do narożnika zatrzymujemy konia na chwilę. Później ruszamy i w następnym narożniku znów się zatrzymujemy. Oczywiście z czasem należy schemat urozmaicać, np. zatrzymywać się tylko w niektórych narożnikach, ale my robiliśmy wersję podstawową. Za każdym razem stałam tak długo, aż koń zaczął przeżuwać. Wydaje mi się, że to fajne ćwiczenie na naszym etapie, bo nie wymaga zbyt wiele sterowania - nadal jeździmy wzdłuż ogrodzenia - a przy tym pracujemy nad zatrzymaniem i ruszaniem dopiero na sygnał. 

Dziś darowałam sobie jeżdżenie i bawiłam się z Dżamalem na placu zabaw na krótkiej linie. Nasza praca nad przechodzeniem między postawionymi na sztorc oponami dała wspaniałe rezultaty - koń potrafi przechodzić przez nie nawet kłusem podczas okrążania oraz tyłem. Przydało nam się to podczas dzisiejszych harców, które były bardzo zabawne, ponieważ arabek brykał nawet stojąc w miejscu :) Tym razem naprawdę czułam, że kieruję jego energią i potrafię przez większość czasu utrzymać go w lewej półkuli. Podoba mi się to, że podczas ósemek i okrążania dobrze działa przyciąganie, czyli bez trudu mogę zmieniać kierunek. Kiedyś bardzo słabo to wychodziło, zwłaszcza, kiedy koń się rozpędzał i był nabuzowany. Teraz cały czas utrzymujemy kontakt, co bardzo mnie cieszy. Na koniec zabawy uspokoił się, poparskał i wyglądał na usatysfakcjonowanego. Byłam z nas bardzo zadowolona.

Brak komentarzy: