Ostatnio mało pisałam, bo miałam chwilowy kryzys, nic mi się nie chciało i jakoś gorzej nam się dogadywało z Dżamalem. W międzyczasie kupiłam siodło, założyłam je na konia wraz z padem, zapięłam popręg... a koń nadal jadł spokojnie trawę. Trochę pospacerowaliśmy, Dżamal prezentował się bardzo dorośle i ładnie w siodle, które nie robiło na nim żadnego wrażenia. Cieszę się, że nasza roczna już praca daje efekty :) Udało mi się też wreszcie wsiąść na konia, oczywiście nie mojego, tylko Groteskę Anki. Jest niesamowicie wygodna w kłusie i w ogóle to bardzo sympatyczny koń, skory do współpracy. Anka nauczyła mnie sporo na temat "sterowania" koniem przy pomocy jednej liny - jednak znacznie szybciej człowiek się uczy pod okiem osoby, znającej się na rzeczy, niż tylko z płyty.
Mój kryzys w zeszłym tygodniu nieco minął, ponieważ mieliśmy bardzo udane spotkanie. Dżamal bardzo chętnie do mnie przyszedł (choć był na pastwisku ze stadem) i grzecznie podążył za mną do bramy bez halterka. Prowadziłam go z drugiej strefy i kiedy ruszyłam "kłusem", on też od razu zakłusował, a potem wrócił do stępa, kiedy zwolniłam. Potem ćwiczyliśmy trochę jeża i prowadzenia, koń był mocno rozproszony i trochę spięty, wiał wiatr i wyglądało, jakby był trochę przestraszony i miał za dużo energii.
Przestawianie trochę pomogło na stres, a potem zaczęliśmy się bawić dynamicznie - Dżamal ruszył od razu galopem i wspólnie biegaliśmy po padoku. On galopował, ja się starałam za nim nadążyć i wprowadzać go na różne przeszkody, czasem zmieniać kierunek i ogólnie urozmaicać bieganie. Bardzo szybko straciłam zupełnie oddech, ale na szczęście do tego momentu udało mi się uzyskać uwagę Dżamala, który zaczął galopować po względnym kole, zamiast pędzić po prostej. Poprzednim razem używałam cienkiej liny, którą kupiłam niedawno, ale muszę przyznać, że do takiej akurat zabawy bardziej zadaje się grubsza lina, ponieważ jest miękka i nie pali rąk. Ta cienka będzie się bardziej przydawać w mokre dni, bo mniej nasiąka wodą.
Kiedy koń się trochę wybiegał i zaczął biegać kłusem, postanowiłam poćwiczyć schemat spadającego liścia i zakrętów w kształcie S-ki. Ta zabawa pozwala koniowi się ruszać, ale ciągle odangażowywanie zadu i zmiana kierunku uspokaja go i skupia. Ponadto ćwiczy się przyciąganie i prowadzenia oraz zmianę kierunków - ogólnie same zalety :)
Kolejnym etapem było dalsze szlifowanie schematu ósemki. Po opisanych powyżej ćwiczeniach szło nam całkiem nieźle, w stępie i w kłusie. Ponieważ ósemka już nam wychodzi, wprowadziłam nowy schemat, czyli przeplatanie. Na razie robię to na krótkim dystansie i jestem zadowolona z efektów, działa w stępie i kłusie. Chcę jednak udoskonalić ten schemat na tyle, żeby wychodził też, kiedy stoję dalej.
Ogólnie byłam bardzo zadowolona z tego spotkania, koń dużo przeżuwał, ja wypluwałam płuca po naszych dynamicznych zabawach :) Ale szło nam znacznie lepiej niż poprzednio i czułam fajne porozumienie z Dżamalem.
W piątek mam znów lekcję z Kasią, mam nadzieję, że zrobimy dalsze postępy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz