piątek, marca 04, 2011

Urodziny Dżamala

Dziś Dżamal kończy 3 lata. W prezencie kupiłam mu piękną tabliczkę na boks, która jednak jeszcze nie przyszła. Już rok jesteśmy razem, a wydaje się, jakbym wczoraj jechała z nim spod Poznania. Przez ten czas udało nam się nawiązać relację, wytworzyć komunikację i wspólnie wiele się nauczyć. Mam nadzieję, że za jakiś czas uda nam się zaliczyć L2 z ziemi, chyba oboje jesteśmy na to powoli gotowi. 

Wczoraj poszliśmy na urodzinowy spacer - ja, Marcin i Dżamal. Było piękne słońce, chodziliśmy trochę po drogach, a trochę na przełaj, przez zamarznięte łąki. Dżamal zajadał się zeschłymi badylkami, które wygrzebywał spod śniegu. Na początku spaceru był dość czujny i mocno się rozglądał, po 15 minutach się rozluźnił. Ale najciekawsze jest to, że po godzinie spaceru wszedł na jeszcze wyższy stopień rozluźnienia, człapał sobie kawałek za nami w równym tempie, głowa opuszczona, jakby wpadł w rytm i mógł tak iść godzinami. My sobie rozmawialiśmy, prawie zapominając, że mamy konia na końcu liny :P Było bardzo sympatycznie. Co prawda przy przechodzeniu przez rów Dżamal się prawie zabił, choć to wcale nie była szczególnie trudna przeszkoda - jak ja mam myśleć o wsiadaniu na tego konia, jak on nie łapie równowagi nawet bez jeźdźca? :)

---

W niedzielę bawiłam się z Dżamalem w ósemki wokół moich nowych beczek (na placyku przed stajnią, bo tam było najwygodniej). Są dosyć niskie, ale dzięki temu wygodniej przekłada się nad nimi linę. Kiedy byłam chora, oglądałam masę filmików z Patem i doszłam do wniosku, że zazwyczaj za szybko kończę zabawę z jednym schematem. Pat prosi konia o co najmniej 4-5 ósemek, zanim go do siebie zawoła i powtarza to ćwiczenie tak ze 3 razy. Ja zazwyczaj po 3 ósemkach kończę, bo wydaje mi się, że koń się już znudził. Tym razem zrobiłam tak, jak Pat i oczywiście dało to bardzo dobre rezultaty. Po kolejnej ósemce (nie liczyłam) koń mi się rozluźnił i załapał o co chodzi, jakość ósemek bardzo podskoczyła. Mam silne postanowienie, że zgodnie z inną zasadą Pata będę robić ósemki przez 7 spotkań pod rząd, zanim uznam, że koń naprawdę rozumie ten schemat.

Później chciałam pobawić się w okrążanie, ale jakoś zupełnie nam nie szło. Koń był rozkojarzony, nie skupiał się na mnie. Po paru minutach zorientowałam się, że coś za dużo macham carrot stickiem, że coś musi być nie tak - przecież zazwyczaj wystarczą delikatne sygnały. Zastanowiłam się, przyjrzałam koniowi i doszłam do wniosku, że on jest niepewny i boi się otoczenia. Faktycznie, siano pod ścianą było zakryte płachtą, która trochę szeleściła. Zaczęłam więc chodzić po podwórku, bawiąc się w touch it. Ponieważ Dżamal świetn ie zna tę grę, postanowiłam popracować nad parametrem pt. "dystans", czyli wysyłać go do konkretnego miejsca, stojąc jak najdalej, żeby działał bardziej samodzielnie. Na początku kleił się do mnie i nie bardzo chciał chodzić sam, ale po pewnym czasie zaczęło nam to lepiej wychodzić. Okazało się, że oglądanie podwórka było dobrym pomysłem, w wielu miejscach Dżamal stawał się spięty i widać było, że czuje się niepewnie. Dzięki temu, że poświęciłam czas na oswojenie się z otoczeniem, koń się rozluźnił i znów na mnie skupił.

2 komentarze:

Maria pisze...

Wszystkiego najlepszego dla Dżamala! Jak tylko sprowadzę rower z Olecka to muszę się wybrać do Was i Dżamala na wycieczkę.

Unknown pisze...

Dziękujemy bardzo :) Zapraszamy, zwłaszcza, jak pogoda będzie ładna, bo inaczej szykuj się na błoto :)