sobota, maja 31, 2014

Piknik rodzinny

Jak zwykle po lekcji z Julią nasze zabawy idą coraz lepiej, czuję, że wchodzimy na kolejny poziom. Dżamal zaczyna być coraz lżejszy, bardziej responsywny, zainteresowany, połączony ze mną - zarówno na linie, jak i na wolności. Zgodnie z poradą Julii wzięłam go ostatnio na padok, gdzie są różnego rodzaju górki i robiłam Okrążanie przez te przeszkody prosząc go, żeby zachował zadany chód. Okazało się, że tak naprawdę największy problem jest z kłusem. Do tej pory zależało mi na tym, żeby koń nauczył się ładnie galopować na linie, więc kiedy zmieniał chód z kłusa na galop, byłam zadowolona i pozwalałam mu na to. To była zła strategia, ponieważ nie wymagałam od niego przestrzegania ważnej odpowiedzialności: zachowuj chód. Teraz, kiedy zaczęłam wymagać od niego bardziej konkretnych rzeczy, czyli nie biegnij po prostu, a biegnij kłusem i nie biegnij ogólnie po okręgu, a po zadanym okręgu, wszystko zaczęło wyglądać lepiej. Na początku Dżamal reagował na to emocjonalnie, rozpędzał się, kładł uszy po sobie, był nieskoordynowany. Jednak ja zamiast wtedy mu odpuszczać i go uspokajać, prosiłam cały czas konsekwentnie o to samo - ze swoimi emocjami musiał poradzić sobie sam. To podejście zaczęło już przynosić skutki - koń stał się bardziej uważny i zaangażowany w zadanie, coraz lepiej kontroluje swoje emocje i ciało. Już widzę, że niedługo będę musiała zacząć wymagać kolejnych rzeczy (znowu jak najbardziej konkretnych), bo inaczej zacznie się nudzić. 

Jak się można domyślić tego typu ćwiczenia w kłusie sprawiły, że nagle zaczęło nam działać Okrążanie w galopie, które przedtem szło bez rewelacji. Teraz mogę poprosić o kilka Okrążeń w galopie bez zmiany chodu, nawet po górkach. Jestem bardzo zadowolona :) Zgodnie z planem ćwiczę również zakładanie na konia plandeki - wczoraj udało mi się go zupełnie zapakować, ale nie jest jeszcze w pełni wyluzowany i łatwo traci poczucie bezpieczeństwa z czymś niebieskim i szeleszczącym na plecach.

Dziś na coroczny piknik u konia przyjechała rodzina - w sumie było nas 15 osób, ognisko, namiot od słońca, traktor, rowery i biegające dziecko. Byłam ciekawa jak zachowa się Dżamal, ale był jak zwykle cudowny: spokojny, miły, łagodny, towarzyski. Oczarował wszystkich swoim wyluzowaniem w dość nietypowej dla niego sytuacji i pozytywnym podejściem do każdego. Byłam z niego bardzo dumna :)

Pobawiłam się z nim trochę na wolności i zrobiłam kilka ćwiczeń, które podpatrzyłam na płycie z Patem. Było to prowadzenie samymi rękami, położonymi na głowie konia (jedna na potylicy, a druga pod brodą). Szło bardzo dobrze, właściwie nie czułam oporu z jego strony. Na skali od 1 do 10 dałabym temu 7-8. Oprócz tego robiłam jeża stringiem, opasanym wokół brzucha, tam, gdzie zazwyczaj leży popręg. Prosiłam konia, żeby ustępował od naciska stringa i szedł trochę bokiem w moim kierunku. Chwilę trwało, zanim zrozumiał w czym rzecz, ale potem reagował na dość niskie fazy. Prowadzenie za nogę szło bosko, dałabym mu 9-10. Choć w zasadzie nie ćwiczyłam ostatnio zbyt dużo Jeża, to bardzo się poprawił. Jak sądzę to kwestia szacunku. Robiłam też chody boczne na wolności bez płotu - tylko parę kroków, ale właściwie w ogóle nie dryfował do przodu. I to przy kilkunastu osobach publiczności - był na mnie w pełni skupiony :)

wtorek, maja 27, 2014

Zabawy na wolności są super!

Zgodnie z planem dziś bawiłam się z Dżamalem na wolności. Najpierw trochę pobawiliśmy się na linie, dla rozgrzewki oraz żeby poćwiczyć to, czego nauczyła nas Julia. Później poszliśmy do roundpenu. Postanowiłam wypróbować nowe wiadomości, które mam po obejrzeniu filmów do Liberty z poziomu 3 i 4. 

Pat mówi, że najważniejsza rzecz w zabawach na wolności to kontrola zadu. Jeśli tracimy połączenie z koniem, to właśnie poprzez odangażowanie zadu możemy je odzyskać. Jeśli to nie wystarcza, musimy pobawić się w Catching Game (Grę w łapanie). Muszę powiedzieć, że mam zupełnie niezłą kontrolę zadu, trochę gorzej z przyciąganiem. To bardzo przydaje się np. przy chodach bocznych, bo jeśli pozwolimy, żeby koń za bardzo odszedł od nas przodem, może sobie zupełnie pójść ;) Wtedy właśnie przydaje się dobre odangażowanie zadu.

Zrobiliśmy w sumie sporo ćwiczeń, które widziałam na filmie, bo chciałam sprawdzić na jakim jesteśmy etapie. Muszę powiedzieć, że test wypadł nadspodziewanie dobrze - udały nam się nawet początki okrążania na bliskim dystansie. Poza tym były chody boczne - ode mnie i do mnie. Ode mnie szły świetnie, nawet bez płotu było nieźle. Gorzej z chodami do mnie, to jeszcze wymaga nieco pracy, zwłaszcza, że podpatrzyłam u Pata trochę inny sposób trzymania carrot sticka i muszę Dżamala do tego przyzwyczaić. Robiliśmy też stick-to-me i raz wyszło nawet w galopie. Co prawda koń zaczął jakieś próby podskubywania w tej zabawie, ale przestawianie przodu tu pomogło. Super szło cofanie za ogon, na bardzo lekką fazę. Zrobiliśmy też ósemkę w stępie i w kłusie - w stępie było super, w kłusie trochę słabiej.

Uświadomiłam sobie dwie rzeczy dzięki obejrzeniu płyty z Patem. Po pierwsze, że na wolności możemy już spokojnie robić rzeczy z poziomu 4. Po drugie (ważniejsze), że podczas zabaw na wolności bardzo ważne jest równoważenie zabaw. Innymi słowy jeśli robimy dużo ćwiczeń na przyciąganie (draw), musimy je zrównoważyć ćwiczeniami na prowadzenie (drive), inaczej koń będzie na nas właził. Dobrym przykładem jest stick to me - po tym ćwiczeniu warto robić dużo przestawiania przodu, żeby zrównoważyć to, że koń ma iść blisko nas. Muszę na to zwracać większą uwagę, bo może to być przyczyna części moich problemów.

Wygląda na to, że czas zrobić listę rzeczy, potrzebnych do zaliczenia L3 Liberty :) Obowiązkowe elementy to:
  • Prowadzenie konia samymi dłońmi. Nie powinno być problemu, ale jeszcze poćwiczę.
  • Przejścia. Działają nieźle, ale też do przećwiczenia.
  • Schemat Okrążania w kłusie z przejściami i zmianą kierunku. Zmiana kierunku do przećwiczenia.
  • Schemat Ósemki w stępie. W stepie spoko, spróbuję poćwiczyć w kłusie.
  • Podest. Dziś spróbowałam i koń wszedł bez szczególnego namysłu.

Z listy self assessment mam trochę więcej do "odhaczenia", ale będę powoli to uzupełniać. Najtrudniejszy może być spin, muszę się dokładniej przyjrzeć jak to się robi.

Droga do zaliczenia L3 - plan działań

Czas zacząć na poważnie myśleć o zaliczeniu L3. Na razie On line, w drugiej kolejności Liberty. Freestyle prawdopodobnie zajmie mi więcej czasu.

Jeśli chodzi o self assessment (to lista zadań, które trzeba umieć zrobić ze swoim koniem żeby sprawdzić, czy osiągnęło się właściwy poziom umiejętności), to nie jest źle. Brakuje mi tylko wyciągania języka (ale jesteśmy tego blisko), prowadzenia za grzywę (już trenowaliśmy, ale nadal wychodzi tak sobie), 6-10 Okrążeń w galopie (ostatnio zaczęło się poprawiać po lekcji z Julią i zastosowaniu nowych strategii), 2-4 okrążenia w kłusie i galopie bez zmiany chodu (w kłusie bez problemu, pracujemy nad galopem) oraz skakania pojedynczej beczki (jesteśmy na dobrej drodze). Chody boczne nad beczką nie działają, ale nad kłodą owszem, więc powiedzmy, że ten punkt zaliczamy :)

Na zaliczenie muszę nagrać 10 minut filmu, podczas którego należy zawrzeć kilka obowiązkowych zadań (w dowolnej kolejności), mając konia na długiej linie lub lassie (ja będę robić na lassie). Są to:

  • Ekstremalna Gra w Zaprzyjaźnianie. Tutaj chciałabym zrobić dwie rzeczy, czyli odbijanie piłki na koniu oraz pakowanie w plandekę. To drugie musimy trochę poćwiczyć, bo jeszcze nie ma pełnego rozluźnienia.
  •  Prowadzenie za ogon. Tu nie ma problemu, wychodzi nam ładnie, choć oczywiście jeszcze do przećwiczenia.
  • Przejścia. Podczas poprzedniej lekcji z Julią uczyłam się robić je poprawnie i dostałam teraz informację, że udało się je poprawić.
  • Wejście na podest. Działa super. Gorzej z zejściem, koń się czasem zacina ;)
  • Załadowanie do przyczepy. Nie powinno być problemu, tylko muszę załatwić przyczepę, bo w stajni nie mamy.
  • Gra w Okrążanie. Tu do przećwiczenia galop, pracuję nad tym od dawna i jest coraz lepiej. Zdecydowanie do poprawy.
  • Schemat Fali. Idzie nam bardzo dobrze, ale chciałabym robić go z większej odległości. Do poćwiczenia.
  • Schemat Toru Przeszkód. To nam wychodzi nieźle, ale do poćwiczenia.
Jak widać ogólnie nie jest źle. Zamierzam kontynuować to, co robiłam na lekcji z Julią, aż skakanie przez beczki nie będzie wielkim problemem (w kłusie i w galopie). Ostatnio nad tym pracowałam i są postępy, w dodatku Okrążanie samoistnie zaczęło się poprawiać :) Druga sprawa to plandeka, ale to nie powinien być większy problem. Resztę zadań mam opanowaną, ale chcę jeszcze przećwiczyć, żeby wyszło jak najlepiej. W końcu to zaliczenie ma być dla mnie, więc muszę być zadowolona z efektów i pewna, że jestem przygotowana i na nie zasługuję. 

Poza tym chcę popracować więcej nad Liberty, bo trochę je zaniedbuję, a to bardzo fajna sprawa. No i oczywiście jazda, ale tutaj nie zamierzam się spieszyć.

środa, maja 21, 2014

Lekcja z Julią Opawską

Ostatnio miałam znów wspaniałą lekcję z instruktorką PNH, Julią Opawską. Tym razem trwała 2 godziny - godzinę z ziemi i godzinę z siodła. Najpierw jak zwykle rozgrzewka - "ja i mój cień", potem "spadający liść", chody boczne nad kłodą, podest, spirala - wszystko na linie 14 m. Julia podeszła do nas i powiedziała, że widzi bardzo dużą różnicę w porównaniu z poprzednią lekcją. Dżamal jest na mnie bardziej skupiony, rozluźniony i gotowy na kolejny etap - przeniesienie naszych zabaw na poziom wyżej. Brzmiało super, sama miałam poczucie, że powinnam zacząć więcej wymagać, ale nie do końca wiedziałam jak. Od tego są właśnie lekcje, żeby się dowiedzieć :) 

Ponieważ sporo problemów sprawiało nam Okrążanie z przeszkodą (zwłaszcza z beczkami), wzięłyśmy to "na warsztat". Najpierw spróbowałam z kłodą - szło w miarę, ale Dżamal w kółko zatrzymywał się przed przeszkodą albo myślał, że chodzi o grę w przeciskanie i odangażowywał zad po przejściu przez kłodę. Julia powiedziała, że muszę być bardziej stanowcza i mieć konkretny plan w głowie. Nie mogę go nagradzać za to, że w ogóle łaskawie znalazł się w okolicy kłody, muszę wiedzieć dokładnie, czego chcę i on musi zgadnąć co to takiego. Jeśli chcę, żeby szedł kłusem, to jeśli zagalopuje albo przejdzie do stępa muszę go natychmiast skorygować - bez krytycyzmu, po prostu informację "nie o to chodziło, masz iść kłusem". 

Dość szybko udało się osiągnąć ładne okrążanie z kłodą, więc przeszłyśmy do beczek - nemesis Dżamala ;) Tu oczywiście zaczęły się schody. Koń albo omijał beczki po zewnętrznej (tu musiałam trzymać krócej linę i nakierować go na przeszkodę, żeby było mu trudno ją ominąć), albo po wewnętrznej (wtedy musiałam uderzyć stringiem w miejsce, gdzie się przemknął między mną a beczką). Oczywiście ważne jest wyczucie czasu, żeby nie zrobić tego za późno. Jeśli zatrzymywał się przed skokiem, popędzałam go. Miałam udawać, że beczek nie ma, ja tylko proszę o kłus po zadanej trasie. Jeśli po drodze jest przeszkoda, to koń sam musi wykombinować co z nią zrobić. Kiedy zwiększyłam presję, Dżamal zaczął się nakręcać. Zazwyczaj w takiej sytuacji staram mu się pomóc, żeby się uspokoił. Ale Julia powiedziała, że jego emocje to jego problem - ja mam tylko cały czas stanowczo wymagać wykonania zadania, które przed nim postawiłam. Trwało to dosyć długo - co prawda skakał przez beczki, ale potem galopował, zamiast kłusować. Oznaczało to, że nadal buzują w nim emocje, nie jest w stanie spokojnie przeskoczyć i dalej iść tym samym chodem. Miałam wtedy stanowczo poprosić o powrót do kłusa. Kilka razy za wcześnie go nagrodziłam - co prawda trochę się rozluźnił, ale to jeszcze nie było to, o co chodzi. W końcu udało nam się osiągnąć względnie spokojne okrążenie i na tym skończyłyśmy lekcję z ziemi. 

Z siodła ostatnio miałam coraz większe problemy. Koń był coraz mniej sterowny, buntował się, kiedy chciałam jechać w określone miejsce, w dodatku zaczął brykać przy prośbie o kłus. Czułam, że mam tu duży problem i nie do końca wiem jak sobie z nim poradzić. Nie byłam pewna, czy wszystko robię dobrze, w sensie odpowiedniego użycia wodzy i pozostałych pomocy. Wolałam się upewnić, że w kwestiach technicznych robię wszystko poprawnie, zanim podejmę bardziej zdecydowane środki, żeby uzyskać szacunek konia z siodła.

Julia powiedziała, że pod tym względem wszystko jest ok, mam tylko kiepski dosiad (no suprises here), to znaczy kolana odstają mi od siodła i palce mam za bardzo na zewnątrz. Będzie trzeba porozciągać nogi. Rozwiązanie mojego problemu było podobne, jak z ziemi - bardzo konkretny plan i stanowczość w jego realizowaniu. I dużo schematów. Zaczęliśmy od Podążaj ścieżką. Miałam wybrać bardzo konkretną drogę, po której mamy iść wzdłuż ogrodzenia i korygować, jeśli koń z niej zejdzie - co zdarzało się bardzo często. Miałam używać więcej sticka, a mniej wodzy i kiedy Dżamal próbuje go ugryźć (a robi to często), wzmacniać presję. W stępie szło jako tako, ale w kłusie był dramat. Nie miałam dla odmiany problemu z zakłusowaniem, ale koń cały czas zbaczał ze ścieżki i wściekał się, kiedy go korygowałam. W związku z tym Julia kazała mi używać steady rein - wodzy stabilizującej. Polega ona na tym, że mamy krótkie wodze (california roll), trzymamy je w jednym ręku i kiedy koń zbacza ze ścieżki, powoli przyciągamy rękę z wodzą do biodra (po tej stronie w którą koń powinien iść). Jeśli nie pomaga, wzmacniamy stickiem. Miałam jeździć tak długo, aż koń spokojnie i bez walki zrobi całe kółko. Udało się to dopiero za trzecim okrążeniem, ale i tak byłam z nas bardzo dumna :) 

Lekcja była bardzo fajna i pouczająca. Czuję, że mam teraz narzędzia i koncepcje, które pozwolą mi nadal iść w dobrym kierunku. Julia powiedziała, że zrobiliśmy duże postępy i patrząc na Dżamala widzi innego konia. Zdaje się, że możemy już powoli myśleć o nagrywaniu zaliczenia L3 online :)