Jak zwykle po lekcji z Julią nasze zabawy idą coraz lepiej, czuję, że wchodzimy na kolejny poziom. Dżamal zaczyna być coraz lżejszy, bardziej responsywny, zainteresowany, połączony ze mną - zarówno na linie, jak i na wolności. Zgodnie z poradą Julii wzięłam go ostatnio na padok, gdzie są różnego rodzaju górki i robiłam Okrążanie przez te przeszkody prosząc go, żeby zachował zadany chód. Okazało się, że tak naprawdę największy problem jest z kłusem. Do tej pory zależało mi na tym, żeby koń nauczył się ładnie galopować na linie, więc kiedy zmieniał chód z kłusa na galop, byłam zadowolona i pozwalałam mu na to. To była zła strategia, ponieważ nie wymagałam od niego przestrzegania ważnej odpowiedzialności: zachowuj chód. Teraz, kiedy zaczęłam wymagać od niego bardziej konkretnych rzeczy, czyli nie biegnij po prostu, a biegnij kłusem i nie biegnij ogólnie po okręgu, a po zadanym okręgu, wszystko zaczęło wyglądać lepiej. Na początku Dżamal reagował na to emocjonalnie, rozpędzał się, kładł uszy po sobie, był nieskoordynowany. Jednak ja zamiast wtedy mu odpuszczać i go uspokajać, prosiłam cały czas konsekwentnie o to samo - ze swoimi emocjami musiał poradzić sobie sam. To podejście zaczęło już przynosić skutki - koń stał się bardziej uważny i zaangażowany w zadanie, coraz lepiej kontroluje swoje emocje i ciało. Już widzę, że niedługo będę musiała zacząć wymagać kolejnych rzeczy (znowu jak najbardziej konkretnych), bo inaczej zacznie się nudzić.
Jak się można domyślić tego typu ćwiczenia w kłusie sprawiły, że nagle zaczęło nam działać Okrążanie w galopie, które przedtem szło bez rewelacji. Teraz mogę poprosić o kilka Okrążeń w galopie bez zmiany chodu, nawet po górkach. Jestem bardzo zadowolona :) Zgodnie z planem ćwiczę również zakładanie na konia plandeki - wczoraj udało mi się go zupełnie zapakować, ale nie jest jeszcze w pełni wyluzowany i łatwo traci poczucie bezpieczeństwa z czymś niebieskim i szeleszczącym na plecach.
Dziś na coroczny piknik u konia przyjechała rodzina - w sumie było nas 15 osób, ognisko, namiot od słońca, traktor, rowery i biegające dziecko. Byłam ciekawa jak zachowa się Dżamal, ale był jak zwykle cudowny: spokojny, miły, łagodny, towarzyski. Oczarował wszystkich swoim wyluzowaniem w dość nietypowej dla niego sytuacji i pozytywnym podejściem do każdego. Byłam z niego bardzo dumna :)
Pobawiłam się z nim trochę na wolności i zrobiłam kilka ćwiczeń, które podpatrzyłam na płycie z Patem. Było to prowadzenie samymi rękami, położonymi na głowie konia (jedna na potylicy, a druga pod brodą). Szło bardzo dobrze, właściwie nie czułam oporu z jego strony. Na skali od 1 do 10 dałabym temu 7-8. Oprócz tego robiłam jeża stringiem, opasanym wokół brzucha, tam, gdzie zazwyczaj leży popręg. Prosiłam konia, żeby ustępował od naciska stringa i szedł trochę bokiem w moim kierunku. Chwilę trwało, zanim zrozumiał w czym rzecz, ale potem reagował na dość niskie fazy. Prowadzenie za nogę szło bosko, dałabym mu 9-10. Choć w zasadzie nie ćwiczyłam ostatnio zbyt dużo Jeża, to bardzo się poprawił. Jak sądzę to kwestia szacunku. Robiłam też chody boczne na wolności bez płotu - tylko parę kroków, ale właściwie w ogóle nie dryfował do przodu. I to przy kilkunastu osobach publiczności - był na mnie w pełni skupiony :)