Pierwszy dzień wiosny był ciepły i słoneczny, po kilku dniach okropnej pogody, dlatego nareszcie pojechaliśmy do stajni. Straszliwe błoto zniechęciło mnie do użycia placu zabaw, dlatego ustawiłam jego miniaturową wersję na placyku przed stajnią. Składały się na niego 2 beczki i plandeka, przywlokłam też drąg, ale w końcu z niego nie skorzystałam. Co ciekawe, zazwyczaj tak mała ilość zabawek była dla mnie niewystarczająca, czułam, że będzie nudno i że nie mam pomysłu, co z nimi porobić. A tym razem spędziliśmy na placu ponad 2 godziny i mam wrażenie, że oboje świetnie się bawiliśmy. Może wiosna uruchomiła moją kreatywność i jestem bardziej prowokująca :)
Na samym początku Dżamal bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, a ja po raz kolejny przekonałam się, że PNH jest bardzo wygodne :) Na padoku, jak już pisałam, było straszne błoto. Założyłam gumiaki, ale one mają brzydki zwyczaj klinowania się w błocie, a wtedy noga w skarpetce robi kolejny krok do przodu i ląduje w przyjemnym bagienku. Dlatego postanowiłam dotrzeć do konia po drugiej stronie ogrodzenia, gdzie jest utwardzona droga, która w przyszłości będzie prowadzić do hali. Kiedy doszłam na wysokość Dżamala, on do mnie od razu podszedł z uszkami do przodu. Postanowiłam spróbować - ruszyłam wzdłuż ogrodzenia w kierunku bramy. Koń poszedł za mną i to bardzo żwawym krokiem! Otworzyłam bramę, Dżamal przez nią przeszedł i grzecznie odangażował zad, stając przodem do mnie. Nie musiałam włazić w błoto, żeby wziąć go z padoku :)
W ramach rozgrzewki pochodziliśmy po placu i podotykaliśmy różnych strasznych przedmiotów. Nie wiem, czy to kwestia dość ograniczonej przez budynki przestrzeni, czy ogólnej czujności Dżamala, ale ewidentnie czuje się on tam niezbyt pewnie i nieufnie podchodzi do taczek, folii na stercie siana, wejść do stajni i kosza na śmieci. Dlatego teraz zaczynam sesje w tym miejscu od oswojenia konia z otoczeniem.
To była trzecia sesja ze schematem ósemki. Dżamal zna go już całkiem nieźle i tym razem bez problemu wykonywał go w kłusie. Po siedmiu sesjach będzie już mistrzem ósemek :) Zamierzam następnym razem wprowadzić schemat przeplatanki - to coś podobnego, tylko używa się czterech beczek ustawionych w linii. Ten schemat też będę powtarzać przez 7 spotkań pod rząd - ta formuła zdecydowanie się sprawdza. Wbrew moim obawom Dżamal wcale się nie nudzi tą powtarzalnością, a może nawet wręcz przeciwnie. Kiedy zna schemat, bardziej skupia się na interakcji ze mną niż na próbie wykombinowania o co właściwie mi chodzi, wszystko przebiega płynniej, spokojniej i możemy dopracowywać szczegóły. Pat jak zwykle miał rację.
Później bawiliśmy się w chodzenie po plandece. Dżamal zachowywał się, jakby widział ją pierwszy raz na oczy, ale byłam bardzo zadowolona z tego, że w kółko zadawał mi pytania. Patrzył na mnie, jakby pytał "czy chcesz, żebym wszedł na plandekę? Czy mam na nią wejść jeszcze jedną nogą?". To było super. Na koniec naszych zabaw przeszedł przez nią z opuszczoną głową.
Później położyłam beczki przy ścianie i zrobiłam między nimi wąski prześwit - przygotowanie do skakania nad nimi. Robiliśmy okrążanie w kłusie, koń się rozkręcił i były nawet małe baranki z wiosennej radości :) Okazało się, że nagle zaczęło działać zmienianie kierunku podczas okrążania - jak sądzę efekt uboczny ósemek. Beczki budziły w koniu sporą konsternację, ale w końcu udało nam się parę razy między nimi przecisnąć. W dodatku sam z siebie biegał w okolicach plandeki i ewidentnie przymierzał się do przejścia po niej, ale w końcu się nie zdecydował. Cenię w nim to, że wykazuje inicjatywę i sam sobie stawia wyzwania. Bardzo fajnie wyszło nam to okrążanie, trwało dość długo, Dżamal się trochę rozruszał, było dynamicznie, coś się działo. Mam poczucie, że dopiero teraz w pełni wykorzystałam to, czego nauczyłam się na lekcji z Kasią. Dlatego 31 marca mam kolejną :)
W ogóle postanowiłam wprowadzić w życie jeszcze jedną zasadę PNH, czyli "lider zawsze powinien mieć plan, ale być na tyle elastycznym, żeby go na bieżąco zmieniać". Zaczęłam sobie zapisywać, co zamierzam robić z Dżamalem na kilka sesji na przód. Potem sprawdzam ile udało mi się zrobić. Wydaje mi się, że to działa, ale będę mogła powiedzieć coś więcej dopiero za jakiś czas.