piątek, sierpnia 08, 2014

Siła konsekwencji

To powiedzonko Pata słyszałam już tyle razy, że często bawiąc się z koniem czy prowadząc lekcje ciągle mam je w głowie: Polite and passive persistance in the proper position prevents p* poor performance. Nalegaj uprzejmie, neutralnie i we właściwy sposób, a unikniesz totalnej klapy. Jak widać powiedzonko jest sformułowane w typowy dla Pata dowcipny i pokrętny sposób (wszystkie słowa na literę p), co sprawia, że łatwiej je zapamiętać, ale nieco trudniej zrozumieć. I na różnych etapach mojej przygody z PNH znaczyło ono dla mnie coś innego. Właśnie ostatnio dotarł do mnie kolejny, głębszy (jak sądzę) wymiar tego krótkiego zdania - a może po prostu bardziej adekwatny do poziomu, na którym aktualnie pracuję z Dżamalem. Łączy się on z jednym z obowiązków człowieka w relacji z koniem: use natural power of focus (używaj naturalnego skupienia uwagi). 

O co chodzi? Przede wszystkim o konsekwencję. Jak zapewne wiecie, Dżamal jest LBE i ma zawsze własne zdanie, lubi się kłócić i obracać w ruinę wszystkie moje plany. Jest przy tym dość emocjonalny i łatwo się nakręca. Dlatego często dochodzi między nami do konfliktów (ja również jestem LBE ;) ) i kończy się moją frustracją. Do tej pory miałam różne, lepsze lub gorsze, strategie radzenia sobie z takimi sytuacjami. Ostatnia lekcja z Julią uświadomiła mi, że muszę stosować coś zupełnie innego - polite and passive persistance in the proper position. Innymi słowy wybieram zadanie dla konia i konsekwentnie go koryguję, dopóki nie uda mi się go osiągnąć. Nie jestem krytyczna, nie wkurzam się na niego, po prostu spokojnie nalegam, żeby jednak zrobił to, o co proszę. Nie wdaję się z nim w konflikty, nie przejmuję się jego emocjami i buntami, po prostu robię swoje. 

Wydaje się to banalne, ale wcale nie jest takie proste. Po pierwsze wymaga od nas sprecyzowania o jaki efekt nam chodzi. Bez dokładnego planu nie będziemy przecież wiedzieć kiedy zadanie zostało wykonane i koń może zostać nagrodzony. Po drugie musimy uniknąć pokusy szczegółowego zarządzania każdym krokiem konia - to on ma zgadnąć o co nam chodzi, a nie my mamy go odpowiednio ustawić i wykonać całą pracę za niego. Przecież zależy nam na tym, żeby koń myślał i kombinował jak by tu rozwiązać zagadkę, którą mu zadaliśmy, a nie ślepo wykonywał szczegółowe polecenia. Po trzecie musimy mieć cierpliwość, żeby powtarzać ćwiczenie tak długo, aż koń wreszcie załapie o co chodzi - innymi słowy rozwiąże zagadkę. Z tym punktem mam najwięcej problemów ;) Kiedy Dżamal robi piętnaste kółko w kłusie i po raz kolejny w tym samym miejscu przechodzi w galop, a ja używam 4 fazy, żeby go zwolnic do kłusa i czuję, że nie ma za bardzo żadnej poprawy, naprawdę największym wysiłkiem woli kontynuuję ćwiczenie, zamiast stwierdzić "no dobra, tutaj zagalopował trzy kroki później i galop był jakby wolniejszy, więc w zasadzie mogę to zaakceptować". Na tym poziomie muszę już wymagać od niego więcej - zrobienie kilku kółek spokojnym kłusem leży zdecydowanie w zakresie jego możliwości, więc nagradzanie go za byle jakie okrążanie nie ma sensu. Po czwarte musimy zachować spokój, nie frustrować się, kiedy dzieje się to, co opisałam powyżej, tylko spokojnie robić swoje, konsekwentnie korygować konia, ale bez wkurzania się na niego, bez krytykowania, bez negatywu - trzeba podchodzić do tego trochę beznamiętnie, a może raczej neutralnie, bez emocji. 

Jak widać ta metoda wymaga dużo wewnętrznej równowagi i dyscypliny, ale efekty są naprawdę świetne. Jeśli chodzi o jazdę to udało nam się dziś zagalopować kilka razy bez brykania, jeżdżenie kłusem wzdłuż ogrodzenia też obyło się bez buntów. Moja wytrwałość wreszcie zaczyna przynosić owoce :)

Mamy też trochę innych sukcesów. Ostatnio bawiliśmy się trochę na wolności i Dżamal skakał nawet przez beczki. Na linie udało nam się przeskoczyć pojedynczą beczkę. Oprócz tego ćwiczymy trochę na krótszej linie, bo chciałabym, żeby Dżamal nauczył się galopować w większym wygięciu. Wyszyło genialnie: zagalopował od pierwszej fazy, w dodatku zganaszował się, podstawił zad i zagalopował na dobrą nogę, na obie strony. To było naprawdę super! Co prawda mało pracowaliśmy w lipcu, bo najpierw byłam na obozie, a potem były potworne upały, ale może taka przerwa dobrze mu zrobiła - też miał małe wakacje.

Brak komentarzy: