wtorek, października 16, 2012

Jesienne słońce i nasionka

W niedzielę była ładna pogoda, świeciło jesienne słońce, było ciepło i przyjemnie. Do stajni przyjechał nowy koń - ponad 20-letni arab, który w młodości biegał na wyścigach, co dobrze widać po jego mocno łękowatym grzbiecie. Przez większość życia siedział w stajni, wychodząc na 1 h dziennie na malutki padoczek, więc można sobie wyobrazić jego zdenerwowanie, kiedy został wypuszczony na wielkie pastwisko na Anka Rancho. Myślę, że się szybko przyzwyczai i będzie miał cudowną emeryturę.

Poszłam po Dżamala na pastwisko z zamiarem posiedzenia trochę i popatrzenia jak się pasie, ponieważ byłam dosyć zmęczona. Usiadłam sobie pod drzewem, a on od razu do mnie przyszedł. Dostał jabłko, którym dokumentnie mnie opluł ;) Siedziałam sobie spokojnie dalej, ale on nie odchodził, tylko trykał mnie nosem i wyraźnie dawał do zrozumienia, żebym się ruszyła, bo przecież idziemy się bawić. Co było robić, założyłam mu halter, w który bardzo ochoczo włożył nos i poszliśmy pod stajnię. Podczas czyszczenia mamy nową zabawę - wlewam do wiadra trochę wody i wrzucam do niej jabłka. Dzięki temu koniowi zajmuje więcej czasu wyłowienie ich i zjedzenia, więc ma zajęcie, kiedy go czyszczę. 


Tym razem spędziłam trochę czasu dopasowując siodło, w czym pomogła mi Anka - myślę, że teraz leżało lepiej niż poprzednim razem. Przy okazji postanowiłam zająć się nowym problemem - Dżamal zaczął wędrować przy zapinaniu popręgu. Przedtem było to mało widoczne, ale się nasiliło. Zajęło mi to sporo czasu ('better do less sooner than more later'), Dżamal w kółko ziewał, co pokazywało, że popręg budzi w nim napięcie, ale on stara się je uwolnić. W pewnym momencie jego "dryfy" zaczynały coraz bardziej ciążyć w kierunku leżącego pod ścianą siana. Zrozumiałam, że właśnie przeszedł z prawej półkuli do lewej. Już się nie stresował, zaczął się nudzić. Nie chciało mu się stać, doszedł do wniosku, że czas na małą przekąskę. W związku z tym bez dalszych ceregieli dociągnęłam mu popręg - nawet nie podniósł głowy znad siana. To jest coś, czego muszę się nauczyć - zauważać jego przeskoki między półkulami. U niego następuje to szybko i nie widać tego często na pierwszy rzut oka. Jest to ważne, ponieważ zupełnie inne strategie stosuje się, kiedy koń jest w lewej półkuli, niż kiedy jest w prawej.


Ponieważ nie byłam w najlepszej formie, a poza tym nie chciałam, żeby nałożenie siodła zawsze oznaczało dla Dżamala jazdę, wzięłam go po prostu na plac. Nie miałam siły się z nim bawić, więc zdjęłam siodło i puściłam go luzem na trawę, a sama siedziałam na pieńsku i rozkoszowałam się pięknym, jesiennym wieczorem. Przy okazji przyjrzałam się Dżamalowi i doszłam do wniosku, że trochę zmężniał, przytył, wygląda już jak zupełnie dorosły koń.

Podczas pasienia się Dżamal wsadził łeb w kępę suchych traw, które właśnie rozsiewają nasiona typu rzep. Nie mają haczyków, ale za to takie igiełki, którymi przyczepiają się do wszystkiego - liny, ubrania, grzywy, a nawet sierści na pysku. Przy tym są malutkie i bardzo trudno je wyciągnąć...  Marcin przyszedł do mnie w międzyczasie na plac i oboje wzięliśmy się za "iskanie" konia. Stał bardzo spokojnie, wtulił we mnie pysk, oparł się o mnie chrapami i cichutko posapywał w mój brzuch - to było takie słodkie! Później bawiłam się z nim trochę na wolności. Było znacznie lepiej niż zwykle, był cały czas przy mnie, nie odchodził, reagował na bardzo delikatne sygnały - mimo, że byliśmy na dużym placu. Mam wrażenie, że nasza relacje przeskoczyła o oczko wyżej, czuję między nami naprawdę cudowną więź. Może to kwestia tego, że dzięki pomocy Kasi udało mi się naprawić jakiś problem i zniknęła przeszkoda, która nas blokowała. Niezależnie od przyczyny bardzo się cieszę :)

Kiedy wracaliśmy do stajni, założyłam Dżamalowi siodło i tym razem udało się je zapiąć bez problemu. Zazwyczaj popuszczam popręg z zewnętrznej strony o 2 dziurki i dopiero po jakimś czasie podciągam mocniej, a tym razem nie było to potrzebne - moje wysiłki przyniosły rezultat :)

Brak komentarzy: