Guty Rożyńskie i Impet
Pod koniec czerwca udałam się do stadniny w Gutach Rożyńskich, aby obejrzeć Impeta. To 2-letni tarantowaty ogierek rasy wielkopolskiej.
Pierwszy rzut oka na stajnię i właścicieli nie nastawił mnie zbyt przychylnie, jednak już drugi rzut oka pokazał, że jest to porządna hodowla z nienajgorzej wyposażoną stajnią, pastwiska za budynkami ciągnęły się po horyzont - słowem, bardzo sympatyczne miejsce. Właściciel okazał się ciekawym rozmówcą, wiedział dużo o koniach, było widać, że hodowla jest jego prawdziwą pasją.
Impet został wypuszczony na niewielki wybieg przed stajnię i głównie interesował się małymi okienkami, prowadzącymi do boksów klaczy. Hormony w chłopaku buzowały ;) Pobiegał sobie, ruch nie wybitny, ale w porządku, ogierek trochę chuderlawy, ale 2-latki rzadko bywają szczególnie atletyczne. Bardzo mi się podoba jego ciapkowata maść. Zdjęć niestety nie zrobiliśmy, więc wkleję to ze strony stadniny (za zgodą właścicieli):
Pan wziął go na chwilę na linkę, widać było, że ogierkowi nie brakuje werwy i temperamentu. Potem ja na chwilkę przejęłam linę, koń mnie obwąchał, wydawał się całkiem zainteresowany. Spróbowałam go cofnąć, szybko mi ustąpił. Chwilę się z nim pobawiłam, potem się obrócił i wyszarpnął mi linę. Został po chwili złapany, ale widać, że ma charakterek.
Obejrzeliśmy poza tym dwa inne konie, pasące się na wielkim pastwisku, Ikrę i Apolę. Pierwsza z nich ma 3 lata, jest niezajeżdżona. Do niedawna była skarogniada, ale ostatnio zaczęła wychodzić jej tarantowatość, zad przyprószył się siwizną i ogon zbielał. Impet mi się jednak bardziej podobał, klaczka była bardzo drobna i smukła, żeby nie powiedzieć wątła. Druga klacz miała 6 lat i nadal nigdy nie nosiła jeźdźca, właściciel mi ją sam odradzał ze względu na "złośliwy charakter". Z tego, co widziałam, była szefową stada, stąd pewnie ten problem. Ale 6-cioletni surowy koń to chyba jednak nie dla mnie.
Stadnina Nad Wigrami
W lipcu odwiedziliśmy stadninę w Mikołajewie, niedaleko jeziora Wigry. Jest to naprawdę duża, profesjonalna stadnina, zajmująca się hodowlą koni sportowych. Dowiedziałam się o niej właściwie przypadkiem, ponieważ niedaleko moi rodzice mają działkę i jadąc kiedyś na wycieczkę, znaleźliśmy piękną, krytą gontem stajnię, otoczoną rozległymi pastwiskami. Doszłam do wniosku, że nie zawadzi zapytać o konie na sprzedaż i tak trafiliśmy do pobliskiego Mikołajewa, gdzie znajduje się stajnia treningowa dla koni, wyhodowanych w stadninie.
Bardzo sympatyczny szef stajni oprowadził nas po obiekcie i pokazał dwa konie, przeznaczone na sprzedaż (z ponad setki, które tam mieszkają). Pierwszym z nich była klacz Casiopea, rasy sp z krwią holsztyńską, 6-cio letnia, skarogniada. Jeśli chodzi o ruch to miała ładny, harmonijny, ale nie wybitny, zwłaszcza galop nie zachwycał (jak na konia o takim rodowodzie). Postanowiłam na niej pojeździć, byłam ciekawa, czy jest duża różnica między koniem rekreacyjnym a takim właściwie sportowym. Z trudem w ogóle na nią wsiadłam, bo kobyła ma ponad 170 cm w kłębie. Bardzo czułam to w kłusie, bo żeby dostosować się do jej obszernego kroku, musiałam anglezować "aż do przesady". Przypomniały mi się słowa Lindy, która opisywała swoje uczucie, kiedy jeździła w ten sposób na Remmerze. Mówiła, że czuła się jak idiotka, tak mocno wybijając się z siodła przy kazdym kroku, jednak widziowie twierdzili, że widać było jej pełną harmonię z koniem. No więc wiem już jakie to uczucie :)
Trochę potrwało, zanim zgrałam się z klaczą. Czułam jej niezwykłą siłę i energię, miałam poczucie, jakbym siedziała na rakiecie. Po pierwszym galopie musiałam wjechać na ciasne koło, żeby ją zatrzymać. Klacz nie była spłoszona czy coś w tym guście, po prostu chciała dalej biegać. Oceniam ją jako dość spokojnego, ale jednak RBE. Drugie zagalopowanie było już lepsze, ja lepiej jechałam, a ona bardziej mnie słuchała. Jednak nie był to koń bardzo wyczulony na pomoce. Myślę, że to kwestia sposobu ujeżdżania w stajni, nastawionej w 100% na skoki. Koń ma umieć przede wszystkim galopować i to Casiopea robiła świetnie.
Koń mi się całkiem podobał, ale kiedy usłyszałam cenę, to podziękowałam. Poszliśmy obejrzeć jeszcze 3-letniego wałaszka Erudytę sp, niezajeżdżonego i biegającego większośc czasu po pastwiskach. Koń był ślicznie umaszczony (malowany kasztan) i sympatyczny, od pierwszego wejrzenia rozpoznałam w nim LBI. Marcin był nim zachwycony, bawili się chwilę w przestawianie i obaj wyglądali na zaciekawionych (ach, te spotkania dwóch LBI :) ). Gdyby nie również dość wysoka cena, chyba bym rozważała jego zakup, bo bardzo mi się spodobał. Może to ze względu na charakter mojego męża, ale mam jakąś słabość do LBI :)
To tyle jeśli chodzi o moje końskie przygody w wakacje. Nie miałam czasu na zabawy z końmi, bo jestem ciągle w rozjazdach. Jak dobrze pójdzie, to w piątek, po drodze w Bieszczady, uda się wstąpić do Żabna i obejrzeć ich małopolaki. Jestem bardzo ciekawa zwłaszcza jednego, 2-letniego ogierka o imieniu Jack Daniels. Mam jego kilka zdjęć i jest naprawdę piękny, skarogniady, ładnie zbudowany, super! Spodobał mi się ostatnio jeszcze jeden koń, wyszukałam go w ogłoszeniach na Re-volcie, jest to siwy wałach małopolski, 3-letni, niezajeżdżony, o ładnym, siwym umaszczeniu. Nazywa się Chaber. Stoi w okolicach Suwałk, czyli k. 50 km od działki rodziców, na którą wybieram się znów po Bieszczadach, także również postaram się tam wstąpić.
5 komentarzy:
Hej :).
Przyznam się bez bicia - nie przeczytałam tej notki ;-). Piszę ponieważ przeczytałam sporo Twoich postów na re-volcie i widzę, że jesteś w podobnej sytuacji co ja. Też interesuję się metodami naturalnymi i szukałam konia, którego mogłabym kupić. Co ciekawe - buszowałam po stronach tych samych stajni, w których byłaś :). Pamiętam, że kiedyś ze stajni w Gutach Rożyńskich bardzo chciałam kupić klacz Ibizę i szczerze mówiąc - do tej pory żywię do niej pewien sentyment (chociaż tylko wirtualny, gdyż na żywo nigdy jej nie widziałam). Przeczytałam, że też byłaś w Walewicach. Również oglądałam Łuka i Figaro (którego to Pani Ania bardzo mi polecała). Zakochałam się jednak w innym siwym koniku - Lampasie, po Cisoniu, który chodził na padoku razem z Goliatem. I tu moje pytanie - czy kojarzysz może te konie, były Ci polecane lub pokazywane? Teraz Lampas z Goliatem wyjechały na Mazury i raczej nieprędko je zobaczę. Bardzo mnie ciekawi czy wiesz może coś o tych konikach lub masz zdjęcia?
Będę wdzięczna za odpowiedź :).
Pozdrawiam, Klaudia vel Łoś Analfabeta
(losiowe-przygody.blog.onet.pl)
Hej!
Ale fajnie, że można się wymieniać informacjami o koniach :) Jeśli chodzi o lampasa,to go nie oglądałam, ponieważ jest dla mnie trochę za niski. Ja mam 170 cm wzrostu i do lekkich nie należę, dlatego szukałam konie co najmniej 160 cm w kłębie. Mogę ci tylko powiedzieć jedno - przyjrzyj się wszystkim koniom z promocji na stronie Walewic bardzo dokładnie, powniewaz już kilka osób mnie ostrzegało, że każdy z tych koni ma jakąś ukrytą wadę. Wiem to z kilku niezależnych źródeł, więc coś w tym musi być. Tak np. w przypadku Łuka okazało się, że ma problem z nogą (to też wiem od 2 różnych osób), a pani w Walewicach nic mi o tym nie powiedziała. Także jeśli się zdecydujesz, zrób KONIECZNIE pełne badania, razem z prześwietleniami.
Jeśli chodzi o Guty Rożyńskie to wydaje mi się, że Impet jest fajnym koniem. Chyba się na niego nie zdecyduję, ale myślę, że jest to fajny zwierzak do rekreacji i zabaw naturalnych.
Życzę powodzenia w poszukiwaniach :)
Jak rozmawiałam z Panią Anią to tak naprawdę poleciła mi Figaro, Goliata i Lampasa, szczerze opowiedziała o wadach reszty koni. U Łuka wyraźnie widać było, że miał problem z chodzeniem i koordynacją nóg w stępie (w kłusie nie widziałam, ponieważ konie były na pastwisku). Lampas wydał mi się bardzo sympatyczny, ciekawski (wychuchał mnie, podchodził do mnie i bardzo pozytywnie reagował na pieszczoty) i przez chwilę widziałam go w kłusie - fajny, żywy konik :). Pani Ania zapewniała mnie, że jest zdrowy, ale dzięki za ostrzeżenie - na pewno poproszę o radę weterynarza :).
Ja już dalej szukać nie będę - koń jest dla mnie zarezerwowany, oczywiście jeszcze mu się dokładniej przyjrzę :).
Również życzę powodzenia w poszukiwaniach. Najważniejsze, to zobaczyć w koniu "to coś". Mnie w Lampasie urzekło spojrzenie - chyba to właśnie oczy decydują o kupnie konia :).
Cieszę się bardzo, że udało ci się już trafić na Tego Jedynego :) Mam nadzieję, że niedługo będę mogła powiedzieć to samo o sobie. Mam przeczucie, że Jack Daniels z Żabna to może być właściwy trop, ale zobaczymy... Masz rację, że oczy są szalenie ważne, w ogóle cały wyraz pyska. Jak koń ma niewłaściwe spojrzenie, to choćby nie wiem jak się ruszał, to dla mnie odpada. Tak było właśnie np. z walewickim Lancelotem.
O, wybierasz się do Żabna? Poproszę relację i zdjęcia :).
Jack Danniels prezentuje się naprawdę fajnie. Mnie urzekła klaczka od Draba/po Sadam, chyba jeszcze bez imienia. Cudne konisko :). A wiesz jak cenowo prezentują się tam konie?
Prześlij komentarz