Przez 2 weekendy na Anka Rancho dużo się działo - odbyły się warsztaty PNH z instruktorką Kasią Jasińską dla zaawansowanych oraz dla początkujących. Każdego dnia było trochę teorii, symulacje, a także zajęcia z końmi. Oprócz kilku osób, które uczestniczyły z końmi, było też sporo słuchaczy. Ja byłam słuchaczem, a oprócz tego miałam lekcje prywatne z Kasią, które jak zwykle były świetne i bardzo mi pomogły. Same warsztaty również bardzo mi się podobały, uczestnicy wypowiadali się o nich pozytywnie i z entuzjazmem, mamy już w planach kolejne (może we wrześniu).
Od pewnego czasu miałam spore problemy w moich zabawach z Dżamalem, czułam, jakbym dotarła do ściany, której nie mogę przejść. Zaczęło się od schematu ósemki, który chciałam podnieść na wyższy poziom i robić w galopie oraz od okrążania, które chciałam udoskonalić, zrobić schemat Miliona Przejść, czyli poćwiczyć przejścia i zmiany kierunku. Jednak zamiast na lepsze, wszystko zaczęło się zmieniać na gorsze. Okrążanie zupełnie się popsuło, ósemka w zasadzie również. Kiedy robiliśmy rzeczy na niskim poziomie energii, nie było problemu. Jednak kiedy prosiłam Dżamala o szybsze chody, więcej energii, nie mogliśmy się dogadać. Jemu buzowała adrenalina, ja wtedy starałam się razem z nim bawić, podnieść energię do jego poziomu, ale to nie pomagało, tylko pogarszało sprawę. Nie wiedziałam co z tym zrobić. Zdawałam sobie sprawę, że problem leży w tym, że nie umiem zaspokoić jego potrzeb, zapewnić mu tego, co jest mu w danej chwili potrzebne, ale nie miałam pojęcia, jak to naprawić.
Do tego właśnie przydała się lekcja z Kasią - czasem patrząc z zewnątrz można znacznie lepiej zobaczyć, gdzie tkwi błąd. Okazało się, że nie widziałam wystarczająco dobrze, kiedy Dżamal wchodzi w lewą, a kiedy w prawą półkulę. U niego najwyraźniej zmienia się to bardzo szybko. Raz jest LBE, chce się bawić, dyskutować - wtedy potrzebuje, żeby go zaciekawić, nie dawać mu powodów do kłótni, pozwolić mu się ruszać, musi być szybko i zajmująco, trzeba też czasem być stanowczym. Kiedy jednak wprowadzam coś nowego, szybko wchodzi w prawą półkulę introwertyczną, zamyka się w sobie, czuje się niepewnie. Muszę wtedy zwolnić, robić wszystko spokojnie i bardzo delikatnie, dawać mu dużo czasu do namysłu, zdjąć presję. W innych sytuacjach, kiedy jest dalej ode mnie, ma coś zrobić np. na końcu długiej liny, podnieść energię, wtedy wchodzi w prawą półkulę, ale ekstrawertyczną. Buzuje mu się adrenalina, nie może ustać w miejscu, emocjonuje się, nie zwraca na mnie uwagi. Musze wtedy go skupić, dać mu jakieś zadanie, a najlepiej poprowadzić go za rączkę, żeby poczuł się znów pewnie. Póki co najwyraźniej pewność siebie czerpie ze mnie, bo kiedy się oddala, zazwyczaj ją traci. Trudno jest się w każdym momencie zorientować, w której półkuli jest akurat koń i jak w związku z tym należałoby się zachować. W każdym razie tu leży klucz do rozwiązania moich problemów.
Część tych przemyśleń wynika z mojego dzisiejszego spotkania z Dżamalem. Zrobiłam z nim ósemki w stępie i kłusie na krótkiej linie i wychodziły super, jak marzenie. Kiedy jednak założyłam długą linę i próbowałam zrobić to samo z większej odległości, nagle zaczęły się kłopoty. Zarówno odesłanie, jak i przyciąganie się zepsuły, koń zaczął zachowywać się emocjonalnie, przestał zwracać na mnie uwagę - ogólnie się rozsypał, wszedł w prawą półkulę ekstrawertyczną. Muszę popracować nad tym, żeby zwiększać jego pewność siebie, kiedy jest z daleka ode mnie. Postaram się stopniowo wydłużać dystans, na jakim pracujemy.
Druga rzecz, którą pokazała mi Kasia, to praca nad odpowiednim ustawieniem na kole i rozciąganie. Czytałam o tym kiedyś w książce Karen Rohlf, ale sądziłam, że to dla nas jeszcze odległa przyszłość, a okazuje się, że wcale nie. Najtrudniejsze dla mnie jest ustalenie, czy koń wpada do środka zadem, czy łopatką. W teorii brzmi to banalnie, ale w praktyce nie jest takie proste. Dziś jednak udało mi się to chyba zrobić dobrze w stępie i w kłusie. Chodzę przy nim po kole i pokazuję mu, że może się wyciągnąć ku dołowi. Przy okazji przestawiam tę część ciała, która powoduje krzywiznę, po to, żeby koń przez chwilę poczuł, że poruszanie się w równowadze i rozluźnieniu jest wygodne i przyjemne, Dzięki temu będzie później sam szukał tej pozycji. Kiedy zrobiłam z nim trochę tych ćwiczeń i przeszłam do zwykłego okrążania w kłusie, co chwila sam z siebie opuszczał głowę i się rozciągał, więc chyba mu się spodobało :)
Kolejna rzecz, do której staram się teraz przykładać większą wagę, to staranność wykonania różnych elementów. Zamierzam wymagać coraz większej dokładności, szybkości reakcji, zaangażowania w zadanie - wiem, że stawiam Dżamalowi za małe wymagania i stać go na znacznie więcej. Z pewnością znane ćwiczenia na wyższym poziomie będą dla niego łatwiejsze, niż wprowadzanie zupełnie nowych elementów i być może pomoże to w budowaniu jego pewności siebie.
Czyli plan na najbliższy czas: praca nad pewnością siebie, rozluźnieniem i zaangażowaniem.
Część tych przemyśleń wynika z mojego dzisiejszego spotkania z Dżamalem. Zrobiłam z nim ósemki w stępie i kłusie na krótkiej linie i wychodziły super, jak marzenie. Kiedy jednak założyłam długą linę i próbowałam zrobić to samo z większej odległości, nagle zaczęły się kłopoty. Zarówno odesłanie, jak i przyciąganie się zepsuły, koń zaczął zachowywać się emocjonalnie, przestał zwracać na mnie uwagę - ogólnie się rozsypał, wszedł w prawą półkulę ekstrawertyczną. Muszę popracować nad tym, żeby zwiększać jego pewność siebie, kiedy jest z daleka ode mnie. Postaram się stopniowo wydłużać dystans, na jakim pracujemy.
Druga rzecz, którą pokazała mi Kasia, to praca nad odpowiednim ustawieniem na kole i rozciąganie. Czytałam o tym kiedyś w książce Karen Rohlf, ale sądziłam, że to dla nas jeszcze odległa przyszłość, a okazuje się, że wcale nie. Najtrudniejsze dla mnie jest ustalenie, czy koń wpada do środka zadem, czy łopatką. W teorii brzmi to banalnie, ale w praktyce nie jest takie proste. Dziś jednak udało mi się to chyba zrobić dobrze w stępie i w kłusie. Chodzę przy nim po kole i pokazuję mu, że może się wyciągnąć ku dołowi. Przy okazji przestawiam tę część ciała, która powoduje krzywiznę, po to, żeby koń przez chwilę poczuł, że poruszanie się w równowadze i rozluźnieniu jest wygodne i przyjemne, Dzięki temu będzie później sam szukał tej pozycji. Kiedy zrobiłam z nim trochę tych ćwiczeń i przeszłam do zwykłego okrążania w kłusie, co chwila sam z siebie opuszczał głowę i się rozciągał, więc chyba mu się spodobało :)
Kolejna rzecz, do której staram się teraz przykładać większą wagę, to staranność wykonania różnych elementów. Zamierzam wymagać coraz większej dokładności, szybkości reakcji, zaangażowania w zadanie - wiem, że stawiam Dżamalowi za małe wymagania i stać go na znacznie więcej. Z pewnością znane ćwiczenia na wyższym poziomie będą dla niego łatwiejsze, niż wprowadzanie zupełnie nowych elementów i być może pomoże to w budowaniu jego pewności siebie.
Czyli plan na najbliższy czas: praca nad pewnością siebie, rozluźnieniem i zaangażowaniem.