piątek, lutego 07, 2014

S.A.D.D.L.E. A może D.O.S.O.L.E.?

Dziś bawiłam się z Dżamalem na linie i na wolności. Najpierw zrobiłam trochę zaprzyjaźniania z carrotem i savvy stringiem, starając się zwracać uwagę na coś, o czym mówił Pat na nowej płycie L1 on-line (jest dostępna za darmo dla członków Parelli Connect): czyli "zero brace" - zero oporu. Chodzi o to, że w koniu jest zawsze opór przed różnymi rzeczami, które budzą jego niepokój. Kiedy machamy carrot stickiem i koń lekko podniesie głowę, to znaczy, że tak naprawdę jest w nim opór przed tym, co robimy. Bawiąc się w zaprzyjaźnianie musimy sprawić, żeby w koniu nie było żadnego oporu.

Później poćwiczyliśmy trochę chody boczne - uznałam, że muszę na każdy trening wybierać sobie jakiś "temat" zamiast konkretnych ćwiczeń. Dzięki temu z jednej strony wiem, co mam robić, a z drugiej mam sporą elastyczność. Wzięłam Dżamala na lasso i robiliśmy chody boczne w kłusie wzdłuż płotu. Za każdym razem zastanawiałam się co chcę poprawić. Przeczytałam o tym w artykule w Savvy Times. Metoda nazywa się S.A.D.D.L.E. Kiedy prosimy o coś konia (chodzi o rzeczy, które umie już robić), powinniśmy myśleć o konkretnym aspekcie danego ćwiczenia, który chcemy poprawić. Nie da się ulepszyć wszystkiego od razu - lepiej skupić się na jednym elemencie. Może to być:

Speed - Szybkość
Accuracy - Dokładność
Distance  - Odległość, na jaką koń idzie
Distance - Odległość, na którą jesteśmy od konia
Lightness - Lekkość
Expression - Ekspresja

Może po polsku zamiast S.A.D.D.L.E. powinno być D.O.S.O.L.E? :D

W każdym razie koncepcja wydaje mi się bardzo sensowna. Teoretycznie brzmi to bardzo prosto, ale w praktyce miałam straszny problem, żeby skupić się tylko na jednej rzeczy na raz. Wysyłałam Dżamala na większą odległość, stojąc od niego dalej i prosząc go o kłus - to aż trzy literki zamiast jednej! Ale się poprawię :) 

Później poćwiczyliśmy jeszcze chody boczne nad drągiem i stanie czterema nogami na podeście. W końcu postanowiłam też spróbować zadania "Can you...?" z ostatniego Inside Access, czyli spirali. Prosiłam konia o okrążanie w kłusie najpierw blisko mnie, a potem przy każdym okrążeniu oddawałam mu po kawałku liny, aż w końcu był na prawie całą długość lassa ode mnie. Co jakiś czas przechodził do stępa, ale wtedy prosiłam go znów o kłus. Potem z kolei zaczęłam skracać linę - to za każdym razem powodowało przejście do stępa, ale w końcu koń zrozumiał, że ma kłusować. Kiedy był już na bardzo krótkiej linie, miał bardzo zdziwioną minę: jak to mam kłusować, przecież jestem za blisko! Ale ciągle prosiłam go o kłus i dawał radę :) To było dla niego chyba coś nowego i interesującego - będziemy to powtarzać.

Później pomagałam trochę Dominice z prowadzeniem konia z 3 strefy - ona wzięła na trochę Dżamala, a ja Senatora. Zasada nr 7: "Ludzie uczą konie, konie uczą ludzi." 

Na koniec pobawiliśmy się trochę na wolności na roundpenie. Robiłam trochę chodów bocznych, a także stick to me na takiej zasadzie, że koń miał iść po obwodzie roundpenu, a ja szłam koło niego, co jakiś czas go dotykając. Chcę go tego nauczyć, żebym w przyszłości mogła z nim robić ćwiczenia Karen Rohlf. Później robiliśmy trochę okrążania z drągami na obwodzie koła. Pozwalałam mu podejść dopiero, kiedy na mnie spojrzał. To całkiem nieźle zbudowało nam przyciąganie - muszę tego robić więcej.

A tu parę zdjęć autorstwa Dominiki, zrobionych w zeszłym tygodniu:







A tu Dżamal gryzie carrot sticka ;)









niedziela, lutego 02, 2014

Nie rób drugiemu co jemu niemiłe

Takie zdanie przeczytałam ostatnio w Savvy Times i doznałam objawienia - tak, to jest właśnie jedna z najważniejszych rzeczy, których nauczyło mnie PNH. Od małego uczymy się, że w kontaktach z innymi powinniśmy używać empatii i wyobrazić sobie, jak my czulibyśmy się na ich miejscu. PNH podchodzi do tego od innej strony. Nie jest ważne, jak my czulibyśmy się w danej sytuacji, ponieważ koń (a także drugi człowiek), mający inne podejście do życia, doświadczenie, potrzeby i charakter, będzie się czuł inaczej niż my. Genialne w swojej prostocie. Dopiero, kiedy nauczymy się patrzeć na świat oczami drugiej osoby i rozumieć, co jest dla niej "miłe", a co "niemiłe", możemy naprawdę stać się świetnym przywódcą, który potrafi zadbać o innych wokół siebie. Dotyczy to zarówno koni, jak i ludzi (choć w tym drugim przypadku wydaje mi się, że odnosi się to nie tylko do dobrego przywództwa, ale w ogóle dobrych relacji). Mi taka właśnie zmiana podejścia bardzo pomogła w kontaktach z innymi.

To tak z przemyśleń ogólnych :) Wczoraj znów trochę jeździłam na Dżamalu. Staram się robić jak najlepsze rozgrzewki przed wsiadaniem, ostatnio Linda bardzo podkreśla ich znaczenie. Celem jest koń, który jest Spokojny, Skupiony na nas i Reagujący właściwie na sygnały (a nie reaktywny). Zaczynamy zawsze od zabawy w "ja i mój cień", żeby najpierw koń mógł porobić to, co on chce, a dopiero, jak mu się znudzi, robimy to, co ja chcę. Wczoraj w ramach rozgrzewki robiliśmy schemat Przeszkód (Obstacles Pattern), czyli koń miał mnie okrążać w kłusie, a ja chodziłam po padoku i prosiłam go, żeby coś przeskoczył, na coś wszedł, gdzieś poszedł chodami bocznymi. Później pobawiliśmy się trochę w skoki przez beczkę. W lewo szło bardzo dobrze, w prawo trochę gorzej, więc skupiliśmy się na tym. Stosowałam wskazówki Lindy z Inside Access 3, czyli prosiłam go o przyspieszenie jakieś pół koła przed przeszkodą, a blisko przeszkody zostawiałam go w spokoju. Kiedy omijał przeszkodę, uderzałam stringiem w to miejsce, przez które przed chwilą przebiegł. W tej sytuacji zaczął zatrzymywać się przed przeszkodą. Wysyłałam go wtedy w drugą stronę, zmieniałam kierunek i znów przyspieszałam go przed przeszkodą. Ta strategia dosyć szybko zadziałała i ładnie skoczył, a potem podszedł do mnie z uszami do przodu. Uznałam, że rozgrzewka zakończona. Swoją drogą Dżamal zaczyna mieć coraz lepszą technikę skoku - nie wybija się już tylko do góry, ale skacze bardziej do przodu. 

Na jazdę wzięłam ze sobą carrot sticka. Ostatnio jeździłam bez niego, bo chciałam najpierw nauczyć się dobrze sterować wodzami. W Savvy Times przeczytałam jednak, że warto jeździć dużo z carrotem, bo potem przekłada się to dobrze na jazdę bez ogłowia. Ćwiczyliśmy ustępowanie zadem bez wodzy, a za to z carrot stickiem. Musiałam użyć parę razy fazy 4 i wodzy, żeby nie szedł do przodu, ale w końcu załapał i zaczął robić całkiem ładne ustępowania. Jak zacznie nam to wychodzić w stój, spróbujemy w stępie. 

Poza tym skupiłam się na tym, żeby Dżamal jechał mocno do przodu. Linda podkreśla to na każdym kroku - że konia, zwłaszcza ekstrawertyka, trzeba jechać "do przodu", nie powstrzymywać go. Nawet dobrze nam to wychodziło, Dżamal szedł ładnym kłusem. Gorzej było ze sterowaniem, zaczynał się wkurzać i gryźć carrot sticka. Ogólnie pod siodłem się mocno buntuje (jak to LBE), nie wiem, czy to kwestia mojego dosiadu, czy po prostu z góry mam słabsze przywództwo. Pewnie fakt, że bardzo mało do tej pory jeździłam, nie pomaga. Mam nadzieję, że to się zmieni z czasem. Chcę też więcej jeździć w tereny, bo Dżamal bardzo to lubi i może jazda lepiej mu się będzie kojarzyć :)

Po raz kolejny założyłam mu też wędzidło na całą sesję. Po tym, jak zsiadłam, zrobiłam parę zgięć bocznych przy użyciu wędzidła i widzę, że powoli zaczyna to łapać. W boksie poćwiczyłam jeszcze zakładanie wędzidła z przysmakiem - oczywiście koń próbuje zjeść przysmak bez wędzidła ;) A jak już ma wędzidło w pysku i zdejmuję ogłowie, to nie chce go puścić ;) Jeden koń, a tyle radości!